>>> Zobacz także: Eksperci ostrzegają rząd. Wyższe ceny prądu albo "ręczne sterowanie"
Ceny prądu w 2020 roku - wbrew wielokrotnym zapewnieniom rządu - wzrosną. Również dla przeciętnego Kowalskiego. Urząd Regulacji Energetyki zatwierdził bowiem taryfy dla wszystkich dużych dostawców energii.
Jacek Sasin, kierujący ministerstwem nadzorującym kilkaset państwowych spółek, w tym te energetyczne, początkowo zapewniał, że ceny prądu nie wzrosną. Później wyjaśnił, że nawet jeśli koszt energii będzie wyższy, to Polacy podwyżki nie odczują, bo rząd zrekompensuje im wydatki.
Na antenie TVN24 minister stwierdził z kolei, że zwroty za zwiększone wydatki na prąd będą, ale najpierw Polacy muszą pokryć rachunki z własnej kieszeni.
Zasada będzie taka, że po końcu roku, kiedy każdy będzie już wiedział i będziemy mogli określić, ile więcej pojedyncza rodzina zapłaciła za prąd w wymiarze rocznym, zrekompensujemy tę różnicę
- powiedział Sasin w wywiadzie dla TVN24.
Wyjaśnił, że mowa jest o rozwiązaniu, które będzie obowiązywało w 2020 r., potem jednak rząd może rozważyć kolejne rozwiązania.
Zgodnie z obecnymi wyliczeniami, koszt takiego rozwiązania ustawowego dla budżetu to "niewielkie miliardy", ale ostatecznie będzie on zależał od liczby złożonych wniosków.
Sasin wyliczył też, ile będzie kosztować budżet państwa "ręczne sterowanie" cenami prądu. "Gdyby założyć, że wszyscy zwrócą [się o rekompensaty] to około 3 mld zł" - wyjaśnił.
Minister podkreślił też, że Polska nie może dalej prowadzić rekompensat dla firm, ponieważ ten model został zakwestionowany przez Komisję Europejską.
W połowie grudnia 2019 r. Urząd Regulacji Energetyki zatwierdził taryfę Taurona Sprzedaż obowiązującą od 1 stycznia 2020 r., w końcu grudnia - dla spółek Enea i Energa Obrót, a na początku stycznia - PGE Obrót. W efekcie rachunki odbiorców energii w gospodarstwach domowych (grupa G11) będą wyższe o ok. 9 zł miesięcznie.
Średni wzrost płatności dla wszystkich grup taryfowych w gospodarstwach domowych wyniesie 11,6 proc.