Wyrok dotyczył Janiny S. i decyzji ZUS, który odmówił jej przyjęcia renty po śmierci małżonka - informuje rp.pl. Kobieta nie ma prawa odwołać się od wyroku sądu.
Ślub na papierze nie wystarczy do otrzymania renty. Zaskakujący wyrok Sądu Najwyższego
Kobieta zawarła związek małżeński w 2003 roku. Od tego czasu małżonkowie mieszkali razem, na początku w mieszkaniu Janiny S., a później w lokum mężczyzny. Relacje w małżeństwie zaczęły psuć się w 2013 roku. Ostatecznie w 2015 roku małżonek wydziedziczył żonę, a wkrótce przestali razem mieszkać. Rok później mężczyzna zmarł.
Niezbyt zażyłe relacje pomiędzy obiema osobami nie wpłynęły na decyzję kobiety, która złożyła wniosek do ZUS o przejęcie renty po zmarłym małżonku. Świadczenie wynosi 85 proc. tego, co otrzymuje małżonek. Zakładu Ubezpieczeń Społecznych odmówił przyznania jej renty. Podobną decyzję podjęły Sąd Okręgowy oraz Sąd Apelacyjny, które stwierdził, że kobiecie nie należy się świadczenie na podstawie art. 70 ust. 3 ustawy emerytalnej, która mówi nie tylko o wspólności majątkowej małżeństwa, ale relacji duchowej, osobistej oraz emocjonalnej.
Kobieta nie dała za wygraną i zdecydował się odwołać do Sądu Najwyższego. Ten również odmówił przyznania jej świadczenia.
Z ustaleń SO i SA wynika, że w chwili śmierci męża nie istniała wspólność małżeńska. Nie było ani wspólnego pożycia, ani więzi gospodarczej, ani wreszcie więzi emocjonalnej czy duchowej (...) Dla spełnienia warunku nabycia prawa do wdowiej renty rodzinnej nie wystarcza samo występowanie zewnętrznych oznak w postaci istnienia małżeństwa potwierdzonego formalnym aktem małżeńskim. Konieczne jest także zachowanie do dnia śmierci ubezpieczonego realnych więzi małżeńskich w ich rozmaitych wspólnotowych przejawach.
- stwierdził sędzia Jerzy Kuźniar w uzasadnieniu wyroku.