>>> Zobacz także: Nowy podatek od cukru podniesie ceny w sklepach? Polacy mają się odchudzić, ale budżet się utuczy
Francuska inspekcja pracy rozpoczęła intensywne kontrole firm z Polski. Dr Marek Benio z Inicjatywy Mobilności Pracy w rozmowie z "Rzeczpospolitą" wyjaśnia, że tamtejsze władze często uznają działalność polskich przedsiębiorstw za nielegalną z uwagi na brak rejestracji działalności. Tymczasem pracownicy delegowani - budowlańcy, kierowcy - zgodnie z prawodawstwem unijnym, mają prawo wykonywać pracę w innych krajach wspólnoty.
Zgodnie z przepisami obowiązującymi we Francji od 2018 roku prowadzenie nielegalnej firmy jest zagrożone karą 30 tys. euro za każdego pracownika zatrudnionego z naruszeniem prawa. Za łamanie zakazów przepisy przewidują też dwa lata pozbawienia wolności.
Lokalni kontrahenci polskich firm są informowani przez państwowych inspektorów, że współpraca z zagranicznymi podmiotami "może zostać uznana za przestępstwo".
Eksperci z Inicjatywy Mobilności Pracy francuskie przepisy dotyczące delegowania pracowników określają jako "istne pole minowe". "Prawo francuskie odbiega od prawa unijnego, a różnice te narażają usługodawców na poważne konsekwencje finansowe i karne. Kontrole we Francji nigdy nie były tak intensywne jak w 2019 roku i tak uciążliwe dla legalnie działających podmiotów. Prawo unijne stoi jednak twardo po stronie usługodawców" - stwierdza organizacja w swoim komunikacie.
Radosław Gałka, ekspert IMP twierdzi, że Francja robi wszystko, by pozbyć się firm oddelegowujących do niej pracowników. " We Francji panuje bardzo nieprzychylny klimat dla delegowania. Wszystkie firmy wrzucane są do jednego worka, nawet te, które działają legalnie. Francuskie organy robią wszystko, aby je wyeliminować z rynku" - stwierdza.
Czytaj też: Przedsiębiorcy od 1 stycznia 2020 r. zyskają prawo do popełnienia błędu. Chodzi o kilkaset tysięcy firm
Zapowiada, że polskie firmy o swoje prawa będą walczyć w sądach. "Inspekcje pracy mają prawo kontrolować przyjezdne firmy, ale to, co dzieje się ostatnio, przekracza wszelkie granice. Nie tylko my jesteśmy nękani kontrolami, ale także nasi kontrahenci są straszeni, że współpraca z nami źle się dla nich zakończy" - wyjaśnia Gałka.