Temat rekompensat za uziemienie Boeingów 737 MAX 8 pojawia się w mediach coraz częściej. Pod koniec ubiegłego roku prezes PLL LOT, Rafał Milczarski, zapowiedział, że wynik finansowy spółki zależny będzie od rekompensaty finansowej ze strony Boeinga. Jest to o tyle istotne, że mowa o kwocie rzędu 500 mln zł. Sprawa staje się coraz bardziej realna, gdyż, jak mówi Rafał Milczarski dla Buisness Insidera, PLL LOT rozmawia z Boeingiem o rekompensacie.
Przypominamy, że do uziemienia pięciu Boeingów 737 MAX doszło kilka miesięcy temu po katastrofie tego modelu samolotu w Etiopii. Powodem były wątpliwości co do niezawodności maszyn. Przedłużający się proces uderzył w linie lotnicze, w tym PLL LOT. Jak powiedział prezes krajowej spółki wpłynęło to negatywnie na liczbę pasażerów, którzy skorzystali z usług linii w ubiegłym roku. Gdyby nie problemy spowodowane uziemieniem boeingów LOT mógł obsłużyć ok. 11-12 mln pasażerów. Miniony rok zamknął z przekroczeniem granicy 10 mln pasażerów, co i tak było rekordowo wysokim wynikiem.
Mniejsza liczba obsłużony pasażerów znalazła odzwierciedlenie w gorszym wyniku finansowym. Na razie PLL LOT nie zamknął roku finansowego, więc nie wiadomo, czy spółka będzie miała stratę czy zysk. Sytuacja przewoźnika jest jednak stabilna.
Oczywiście, rozmawiamy z producentem odpowiedzialnym za nasze problemy o rekompensatach finansowych. Nie komentujemy jednak ich przebiegu
- powiedział dla businessinsider.com.pl Rafał Milczarski. Prezes PLL LOT zapewnił także, że ma pełne zaufanie do Boeinga oraz Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego Unii Europejskiej (EASA) ws. przywrócenia maszyn do użytku.