Historię Andrzeja Kozłowskiego opisał "Fakt". Pan Andrzej handluje butami na jednym z warszawskich targowisk. Otrzymał on rozliczenie składek za 2019 rok, na którym widniało wezwanie do zapłaty od ZUS, które wyjątkowo go wzburzyło. ZUS wzywał go zapłacenia zaległego grosza długu. Oprócz tej kwoty mężczyzna powinien uregulować odsetki. Z jego obliczeń wynika, że byłaby to jedna tysięczna grosza. Ponadto przedsiębiorca oburzony jest tym, że koszt napisania i doręczenia listu kilkusetkrotnie przekroczył zadłużenie. W związku z tą sprawą w internecie podniosło się larum.
Ludzie oburzyli się na tę sprawę, choć to nie pierwszy przypadek, gdy ZUS wzywa do spłaty groszowych zadłużeń. Takich historii było już kilka, ale urząd wciąż musi się z nich tłumaczyć.
Jeśli na koniec 2018 roku na koncie płatnika figurowała zaległość w wysokości 1 grosza, a płatnik dokonał terminowych i zgodnych z deklarowaną wysokością płatności za kolejne miesiące 2019 roku, jednak bez dopłaty tego 1 grosza, to na koniec 2019 roku na jego koncie nadal pozostanie dług w wysokości niezmienionej, tzn. 1 grosz. Nie będą od niego naliczane odsetki, gdyż ustawowo mogą być naliczone, gdy wynoszą co najmniej 6,61 zł. Zawiadomienia takie są szablonem pism, stąd zawierają również dopisek o ewentualnych odsetkach za zwłokę. W tym przykładzie nie może być jednak o nich mowy
- wyjaśnia Paweł Żebrowski z ZUS. Zatem w urzędzie nikt specjalnie się nie fatygował, żeby napisać list z wezwaniem do zapłaty grosza. To standardowa procedura, każdy podatnik dostaje takie pismo, niezależnie, czy musi oddać jakieś pieniądze ZUS-owi. To jednak nie oznacza, że urząd nie mógłby rozegrać tego lepiej, ale do tego potrzebna są zmiany, niezależne od instytucji. Być może już wkrótce tego typu wezwana będziemy mogli otrzymywać drogą elektroniczną, co chociaż częściowo pozwoli zmniejszyć zadłużenie urzędu.