O północy w piątek 31 stycznia Wielka Brytania formalnie opuszcza Unię Europejską. To historyczny moment - robi to jako pierwsze państwo, po 47 latach obecności we Wspólnocie. Brexit jest mocno obecny w brytyjskiej, europejskiej i polskiej polityce i publicznych dyskusjach od blisko czterech lat, czyli od czerwca 2016 roku, kiedy Brytyjczycy zagłosowali za wyjściem z UE. Mieszkańcy kraju - i zapewne nie tylko oni - są już tym tematem zmęczeni. Ale teraz wcale jeszcze nie mogą odetchnąć z ulgą.
Brexit się nie kończy. Jak mówią Brytyjczycy, parafrazując słowa Winstona Churchilla - nie jest początek końca, tylko koniec początku
- zauważa Michael Dembiński z Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej (oryginalny fragment wypowiedzi dawnego kanclerza z czasów II wojny światowej brzmi: "Now this is not the end. It is not even the beginning of the end. But it is, perhaps, the end of the beginning" - "To nie jest koniec, to nawet nie jest początek końca, to dopiero koniec początku").
Na razie nie wiadomo, jak będzie wyglądać nowe porozumienie handlowe. - Nie wiemy, jakie są postulaty ze strony brytyjskiej, nie wiemy, jakie są postulaty ze strony Unii i nie wiemy, co jest najważniejsze, jakie są czerwone linie nie do przekroczenia. Niepewność trwa - mówi Dembiński.
Niepewność to coś, czego biznes wyjątkowo nie znosi. Firmy od kilku lat z niepokojem obserwują rozwój wydarzeń i reagują na ryzyko tak zwanego twardego brexitu. Udało się go uniknąć - przynajmniej na razie. Ale brak jasności co do przyszłości utrudnia przedsiębiorcom planowanie działalności, inwestycji, zakupów, zatrudnienia.
- Problem z brytyjską gospodarką jest taki, że produkcja przemysłowa stanowi tylko 9 proc. wartości dodanej PKB. W przypadku Polski to jest 19 proc., a Niemiec 22 proc. Brytyjczycy są skazani na deficyt handlowy w towarach, który dotychczas byli w stanie załatać, przynajmniej częściowo, nadwyżką handlową w usługach. Tyle że największe firmy finansowe, które sprzedawały swoje usługi na terenie Unii Europejskiej, już pod koniec 2018 roku założyły filie na terenie kontynentalnej Unii. Zrobił tak na przykład bank HSBC, który ma swoją europejską siedzibę w Paryżu, najstarszy ubezpieczyciel na świecie - Lloyds of London stworzył biuro w Brukseli, Aviva jest regulowana w Paryżu, Prudential w Dublinie. Takich dużych firm jest 50. Od końca 2018 roku szykowały się na brexit bez porozumienia (czyli 'no deal'). Cały zeszły rok handlowały więc na terenie krajów UE jako podmioty niebrytyjskie - nie dokładały się do nadwyżki w handlu usługami - wyjaśnia Dembiński.
To dotyczy także polskich firm działających na Wyspach. Barbara Drozdowicz z Wschodnioeuropejskiego Centrum Pomocy w Londynie, które pomaga najbardziej wykluczonym i zagrożonym Europejczykom ze Wschodu, w tym Polakom, najbardziej obawia się wpływu brexitu na gospodarkę brytyjską i tego, jak dotknie to naszych rodaków.
Obawy przed brexitem powodują, że zamykają się firmy, oferty pracy są wycofywane, choć jest to może bardziej widoczne w regionach niż w Londynie. Zwłaszcza dotyczy to takich bardzo 'polskich' obszarów gospodarki, jak budowlanka, przemysł spożywczy, restauracyjny, czyli tych, w których Polacy często prowadzą własne interesy. Statystycznie co trzeci Polak jest biznesmenem w Wielkiej Brytanii, jesteśmy bardzo ekonomicznie aktywną grupą
- zauważa Barbara Drozdowicz.
Brexit uderzył w gospodarkę Wielkiej Brytanii, zanim jeszcze się zaczął. Najbardziej bezpośrednio widać to było na kursie funta. Po referendum brytyjska waluta mocno traciła. Odbiła wprawdzie po tym, jak Boris Johnson ze swoją obietnicą zakończenia sprawy (hasło "get brexit done") został premierem, a potem wygrał przedterminowe wybory. Jednak funt znów stracił, bo wróciły obawy o to, że twardy brexit jest możliwy, że Unia i Wielka Brytania nie zakończą negocjacji handlowych w wyznaczonym na sztywno terminie. Funt jest najsłabszy wobec dolara o około 10 proc. w porównaniu do stanu sprzed referendum brexitowego z czerwca 2016 roku.
Wzrost PKB ostro wyhamował. Według organizacji British Chamber of Commerce, w tym roku ma wynieść zaledwie 1 proc. - to by oznaczało najniższy wzrost od dekady. Agencja Bloomberg wyliczyła, że przez brexit Wielka Brytania już straciła 130 mld funtów, do końca tego roku ma dojść 70 mld funtów start. Łącznie koszt wyjścia może być większy niż wysokość wszystkich składek, które kraj odprowadził do wspólnej unijnej kasy przez 47 lat członkostwa.
To wszystko mogą odczuć także Polacy.
W ostatnich ośmiu miesiącach odwiedziliśmy około 150 polskich sklepów w samym tylko Londynie. I tendencja jest taka, że niektóre te sklepy się zamykają. Powodów jest kilka: ceny rosną, stosunek funta do złotego nie jest korzystny, jeśli chodzi o zakup polskich towarów, sprowadzanie ich, Polacy są też na tyle osiadłą społecznością, że być może nie potrzebują już tak bardzo tych sklepów. Do tego gdyby miało dojść do twardego brexitu, to na takich przedsiębiorców spadną jeszcze cła
- mówi Barbara Drozdowicz. To wprawdzie tylko anegdotyczny przykład, ale obawy wśród Polaków, nie tylko tych mieszkających na Wyspach, ale i prowadzących interesy, są.
Tutaj warto pamiętać, że Polacy mieszkający i prowadzący interesy na Wyspach nie mają na razie się czego obawiać - do końca roku nic się dla nich nie zmieni. Jeśli chcą pozostać w Wielkiej Brytanii i zachować te prawa, które mają obecnie, muszą zawnioskować o status osiedlonego.
>>>Zobacz też: Czy do Londynu trzeba teraz lecieć z paszportem? Sprawdzamy, co dokładnie brexit oznacza dla Polaków
Co stałoby się, gdyby zrealizował się czarny scenariusz, porozumienie w sprawie przyszłych relacji nie zostało zawarte do końca grudnia i od 2021 handel między Wielką Brytanią a UE odbywał się na zasadach Światowej Orgranizacji Handlu? Powrót do czasochłonnych procedur i dodatkowe koszty.
- Polscy eksporterzy musieliby wrócić do procedur sprzed 2004 roku, czyli sprzed wejścia Polski do UE. Trzeba by było zawnioskować o numer EORI, świadectwo kraju pochodzenia towaru, zapoznać się z taryfami celnymi WTO, doszedłby VAT. Do tego kwestia logistyki. Nie wiemy, co by się działo na granicy. Sprawdzanie wszystkich ciężarówek na przykład docierających promami do Dover zablokowałoby ten transport, tworzyłyby się ogromne kolejki. To byłby poważny problem dla eksporterów żywności szybko się psującej, a Polska jest jednym z większych dostawców rolnych do Wielkiej Brytanii - opisuje Michael Dembiński.
Czy taki scenariusz jest możliwy? Nie można go zupełnie wykluczyć, choć zarówno Bruksela jak i Londyn wydają się być zdeterminowane, by negocjacje zakończyły się umową o wolnym handlu. Tego typu umowy są skomplikowane i kraje często negocjują ich warunki latami. Tutaj pewnym ułatwieniem może być fakt, że Wielka Brytania była - a w zasadzie nadal, do końca okresu przejściowego, jest - członkiem wspólnego rynku, więc nie będzie to tworzenie czegoś zupełnie od zera.
Będzie jednak bardzo trudno, natomiast skutki wystąpienia Wielkiej Brytanii bez porozumienia są tak dramatycznie niekorzystne dla jednej i drugiej strony, że na politykach będzie ciążyła ogromna, historyczna wręcz presja, by się jednak dogadali
- mówi Michael Dembiński.
Niedługo powinniśmy poznać propozycje obu stron. I zaczną się kolejne brexitowe rozmowy.