Emerytury i renty muszą być waloryzowane co roku, by nie traciły na realnej wartości rynkowej. Inflacja sprawia, że ceny w sklepach rosną, więc za tę samą kwotę można kupić mniej produktów lub usług. Rokroczny wzrost kwoty wypłacanych świadczeń, jest gwarantowany w Polsce przez międzynarodowe umowy. Wysokość o jaką wzrosną renty i emerytury zależna jest oprócz do inflacji, również od realnego wzrostu płac. Spora inflacja w ostatnich miesiącach (ponad 3 proc.), może oznaczać konieczność znalezienia przez rząd dodatkowych kilkuset milionów złotych.
Nowe stawki świadczeń z tytułu emerytur i rent zaczynają obowiązywać od 1 marca. W tym roku wzrost będzie wyraźnie większy niż w 2019. Wtedy świadczeniobiorcy mogli liczyć na wzrost rzędu 2,86 proc.. Spora inflacja sprawia jednak, że w tym roku podwyżki będą wyższe. Nie wiadomo jeszcze jak bardzo, bo to zależne jest od jeszcze nieopublikowanych danych Głównego Urzędu Statystycznego.
Początkowe analizy mówiły o wzroście o 3,26 proc., ale spory wzrost cen w gospodarce może te liczbę zwiększyć do 3,75 procent. Choć zmiana wydaje się marginalna, to budżet państwa może kosztować kolejne 500 mln złotych, co całą pulę środków powiększy do 9 mld złotych. Warto pamiętać, że waloryzacja jest nie tylko procentowa, ale także kwotowa - minimalna podwyżka musi wynosić 70 zł. Oznacza to, że jeśli wzrost stawki świadczenia o 3,26 proc. będzie mniejszy niż te 70 zł, to kwota emerytury i renty wzrośnie i tak o te minimalne 70 zł.