Fenomen biznesowy Blanki Lipińskiej, czyli jak zbudowała swoje imperium

Robert Kędzierski
Blanka Lipińska ledwie zaczęła być fenomenem rynku wydawniczego, a już sięga po więcej. Autorka erotycznego bestsellera "365 dni" wartością sprzedaży dorównuje Oldze Tokarczuk i Remigiuszowi Mrozowi - pisarzom o pozycji ugruntowanej od lat. Dzięki filmowi na podstawie powieści, który właśnie trafił do kin, Lipińska ma szansę na znacznie większy sukces biznesowy. Co jest jego źródłem oprócz kontrowersji i seksu?

>>> Zobacz także: Michele Morrone i Anna Maria Sieklucka o najtrudniejszych scenach w "365 dni"

Zobacz wideo

Blanka Lipińska, autorka bestsellerowej powieści "365 dni" i scenariusza do filmu o tym samym tytule, który niedawno wszedł do kin, może zostać uznana za fenomen. Dlaczego? Z uwagi na błyskawiczną karierę w mediach. W zaledwie dwa miesiące po premierze jej powieści portale plotkarskie zaczęły się o niej rozpisywać. W niespełna dwa lata zyskała też status jednej z najlepiej zarabiających autorek. Stała się bywalczynią salonów, która ma szanse na sukces nie tylko w branży wydawniczej. Jak Lipińska zbudowała swoje imperium?

Koleżanki "wesołej grafomanki" zaglądają do szuflady

W 2014 roku Blanka Lipińska, nikomu nieznana "wesoła grafomanka" - jak zwykła mówić o sobie - skończyła swoją pierwszą książkę. "365 dni" to pozycja, którą nazwać można uznać za aspirującą do polskiej wersji "50 twarzy Greya". Znanego na całym świecie bestsellera, erotycznej powieści, która doczekała się i wielu kontynuacji, ekranizacji i naśladowców.

Tekst Lipińskiej, w odróżnieniu od amerykańskiego pierwowzoru, trafił jednak do szuflady na długie lata. - Napisałam to dla siebie - przyznaje w wywiadach udzielonych już po osiągnięciu wydawniczego sukcesu.

Autorka pozwalała jednak zaglądać do szuflady co bardziej odważnym koleżankom. Od wszystkich słyszała, że swoje dzieło powinna wydać.

Prawdziwa sensacja autorki "kaszubskiego porno"

W lipcu 2018 roku tytuł trafił ostatecznie do księgarń za sprawą wydawnictwa Edipresse Polska. Lipińska w rozmowie z Gazeta.pl wspomina pierwsze rozmowy o szansach na sukces. Usłyszała, że debiutant może liczyć na sprzedaż na poziomie 5 czy 10 tys. szt. Pułap 50 tys. jest uznawany w naszym kraju za wydawniczy triumf.

Szybko okazało się jednak, że dzieło Lipińskiej ma pełne szanse stać się fenomenem rynku. "To prawdziwa sensacja wydawnicza" - donosiły media już w sierpniu, miesiąc po premierze. Kilka tygodni później jeden z największych serwisów plotkarskich donosił już o Lipińskiej: "Pisze "kaszubskie porno", wybiera dziewczyny do ringu i prowadzi nocne kluby. Tak wygląda nowa "gwiazda literatury erotycznej", zamieszczając w materiale zdjęcie autorki i Dody trzymającej w rękach powieść.

Hipnotyzerka z nocnego klubu wie, jak zdobyć zainteresowanie mediów

Znajomość z gwiazdami ułatwiła Lipińskiej zdobycie zainteresowania mediów, a jej pełna zwrotów przeszłość tylko w tym pomogła. Autorka książki wcześniej była bowiem kosmetologiem, menedżerką klubów mocnych, promotorką federacji KSW Ring Girls, a nawet... hiponotyzerką.

"Albo coś robisz na 150 procent, albo wcale"

Lipińska, wyjaśniając źródło swojego sukcesu, powołuje się na wpojone przez ojca podejście do pracy. - Tata mnie nauczył, że jak już coś robić to na 150 procent, albo wcale, bo szkoda na to energii – przyznaje pisarka. - Kiedy postanowiłam wydać książkę, musiałam się zastanowić jak to zrobić, żeby było jak najlepiej. I od razu założyłam, że moja powieść będzie bestsellerem – dodaje.

Pisarka poszła za ciosem w sposób wyniesiony z domu – wydała kontynuacje swojego debiutu. Na rynek trafiły "Ten dzień" i "Kolejne 365 dni".

"Polski Grey" daje zarobić niemal tyle, co Nobel

Doniesienia o sukcesie, które ukazały się w prasie miesiąc po premierze pierwszej książki, nie okazały się specjalnie przesadne. Na początku 2020 roku Lipińska została oficjalnie uznana za jedną z trzech najlepiej zarabiających polskich pisarzy. W rankingu tygodnika "Wprost" trafiła na podium - uplasowała się za Remigiuszem Mrozem, czołowym twórcą powieści kryminalnych i przed Olgą Tokarczuk, której rekordowe wyniki sprzedaży w ostatnich miesiącach napędza przyznana nagroda Nobla.

Pismo w swoim zestawieniu podało, że Lipińska na powieści mogła zarobić blisko 100 tys. zł. Ta w rozmowie z Gazeta.pl przyznaje jednak, że zarówno sprzedaż jak i dochód są znacząco wyższe.

Lipińska jest też zwyciężczynią rankingu Bestsellery Empiku w kategorii powieści obyczajowej. W liczby, które są miarą jej sukcesu, aż trudno uwierzyć. Sprzedaż debiutu przekracza pół miliona sztuk, kontynuacje znajdują setki tysięcy nabywców. Liczba entuzjastów ekscentrycznej celebrytki jest na najlepszej drodze do miliona.

Klucz do sukcesu? "Na wielkiej literaturze się nie zarabia"

Lipińska przyznaje, że "365 dni" to połączenie pamiętnika, spowiedzi i fantazji o ukrytych pragnieniach. Nie ukrywa też, że powieść naszpikowała dużą dawką ostrej, dosłownej erotyki. Nie kryje, że ze strony krytyków i pisarzy nie czuje specjalnej sympatii. Jest jednak zupełnie świadoma swojego poziomu artystycznego.

Na wielkiej literaturze się nie zarabia - stwierdza w rozmowie z Łukaszem Kijkiem, redaktorem naczelnym Next Gazeta.pl.

Nie da się ukryć, że jednym z głównych źródeł biznesowego sukcesu Lipińskiej są kontrowersje. Cytaty z jej powieści często przypominają opis filmu pornograficznego. Autorka prowadzi też na Instagramie sesje wideo poświęcone seksowi. Tematyka związana z erotyką podsyca zainteresowanie. I chociaż Lipińska twierdzi, że pisze głównie dla kobiet, to wie, jak przykuwać uwagę mężczyzn, o czym świadczy chociażby sesja fotograficzna dla magazynu "CKM".

Lipińska ze swojej seksualności jest dumna. Ze swojego biznesowego triumfu również.

Sukces i duma z siebie są w Polsce tematem tabu - ocenia w rozmowie z Gazeta.pl dodając, że nie rozumie dlaczego tak właśnie jest.

Książka przenosi się na ekran. W tle lokalizacje zbliżone do tych najnowszego "Bonda"

Sukces Lipińskiej nie mógł zostać nie zauważony przez branżę filmową. 7 lutego do kin wszedł film "365 dni", do którego autorka bestsellera napisała scenariusz. Poziom produkcji przebija to, do czego przyzwyczaiła nas rodzima branża. Na ekranie zobaczyć możemy m.in. gwiazdora włoskiego kina Michele'a Morrone'a, a także wiele znanych nazwisk wśród nich Magdalenę Lamparską, Nataszę Urbańską a nawet Tomasza Stockingera i Grażynę Szapołowską.

Lipińska w rozmowie z Gazeta.pl wyjaśnia, że zależało jej na wysokim poziomie. - Kręciliśmy niemal w tych samych lokalizacjach i w tym samym czasie, w których kręcony był najnowszy "Bond" - podkreśliła. Wyjaśniła też, że produkcja nie szczędziła inwestycji nie tylko w krajobrazy, ale i kamery oraz obiektywy, które są najnowocześniejszymi z dostępnych na rynku.

"365 dni" jak Grey"? Lipińska na to liczy

Lipińska jest pełna optymizmu co do sukcesu filmu. Przyznaje, że marzy o tym, by "365 dni" pobiło wynik "Kleru". Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że poziom 5 mln widzów ustanowiony przez hit Smarzowskiego będzie trudny do powtórzenia. Liczy, że do kin pójdzie 3-3,5 mln widzów.

Ekranizacja najgłośniejszej polskiej powieści erotycznej pierwsze sukcesy na koncie już ma. Okazała się bowiem najlepszym otwarciem roku. "365 dni" po premierowym weekendzie ma na koncie już 454 tysiące widzów.Po kolejnym weekendzie liczba widzów sięgnęła miliona.

Lipińska ma nadzieję, że film pomoże wydać książkę na zagranicznych rykach. Ponoć jeszcze przed premierą zainteresowanie tytułem okazali przedstawiciele branży filmowej z Japonii, Brazylii, Rosji, Stanów Zjednoczonych, Hiszpanii, Włoch, Skandynawii.

"365 dni" wypełniają lukę po "50 twarzach Greya"

Autorka "365 dni" jest przekonana, że film, który współtworzyła, doskonale wypełnia lukę po "50 twarzach Greya". Zdaniem Lipińskiej ekranizacja amerykańskiej powieści mogła okazać się zawodem, bo widzowie nie czekali na romans, chcieli czegoś bardziej pikantnego. Film w reżyserii Barbary Białowąs i Tomasza Mandesa ma spełnić te oczekiwania widzów.

Czytaj też: "Kler" najbardziej dochodowym polskim filmem od co najmniej 30 lat

Lipińska zaznacza nawet, że do kina nie powinni wybierać się osoby z problemami krążeniowymi i kobiety w zaawansowanej ciąży. - Podniecenie może wywołać przedwczesny poród – ostrzega dowodząc tego, że doskonale zdaje sobie sprawę jak kontrowersje i seks napędzają biznesowy sukces.

Więcej o: