Jak wynika z opublikowanych w piątek wstępnych danych GUS, inflacja w styczniu wyniosła aż 4,4 proc. w skali roku. Takiego tempa wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych nie widziano w Polsce od ponad dziewięciu lat. Aby odnaleźć ostatni wyższy odczyt inflacji, trzeba by sięgnąć aż do danych z 2011 r., gdy w grudniu ceny rosły w tempie 4,6 proc. rok do roku.
Także pierwszy raz od bardzo dawna - konkretnie od września 2012 r. - poziom inflacji "wyskoczył" ponad górny poziom dopuszczalnych odchyleń od celu inflacyjnego NBP. Cel inflacyjny wynosi 2,5 proc., ale z odchyleniem plus / minus 1 pkt proc. (czyli od 1,5 proc. do 3,5 proc.).
Również w skali miesiąca tempo wzrostu cen w styczniu było jednym z najwyższych od lat. W styczniu ceny były o 0,9 proc. wyższe niż raptem w grudniu 2019 r. Wyższą inflację miesiąc do miesiąc mieliśmy w kwietniu 2019 r. (1,1 proc.), a wcześniej w 2011 r.
Jak wynika z danych GUS, w styczniu 2020 r. rok do roku ceny żywności, napojów i wyrobów tytoniowych urosły aż o 6,7 proc. Od grudnia 2019 r. z kolei aż o 1,7 proc. Analitycy wskazują tu między innymi na wzrost akcyzy na alkohol i papierosy o 10 proc. od stycznia - co podniosło ceny tych towarów.
Jeszcze mocniej miesiąc do miesiąca wzrosły koszty utrzymania mieszkań - aż o 2,3 proc. (i 4,9 proc. rok do roku).
Opublikowane w piątek dane GUS są wstępne. Bardziej szczegółowe dane, dotyczące m.in. wzrostu cen w konkretnych grupach produktów i usług, zostaną opublikowane 2 marca br.
Analitycy rynkowi nie mieli wątpliwości, że na początku 2020 r. inflacja mocno podskoczy. Dane styczniowe i tak ich jednak zaskoczyły, bo konsensus rynkowy wśród ekspertów był nieco niższy niż podane przez GUS 4,4 proc. - wynosił 4,2 proc. rok do roku.
Co do szczegółów najwyższej inflacji od lat, analitycy mają różne teorie. Prezes NBP Adam Glapiński na ostatniej konferencji prasowej mówił, że źródła wzrostów cen w Polsce w dużej mierze są za granicą. W tym kontekście wspominał m.in. o rosnących cenach wieprzowiny w związku z chorobą ASF, przejściowym wzroście cen ropy naftowej w związku z komplikacją sytuacji na Bliskim Wschodzie, czy o podwyżkach regulowanych cen energii w związku z polityką energetyczną Unii i - jak to określił prezes NBP - "obsesją dążącą do czystej atmosfery".
Ale część analityków rynkowych wskazuje także na inne czynniki, m.in. wzrost kosztów pracy związanych z podwyżką płacy minimalnej czy wdrożeniem PPK.
Nie bez znaczenia może być także fakt, że w ostatnich miesiącach po prostu dużo się mówi o rosnącej inflacji. To więc dobry moment dla przedsiębiorców, aby faktycznie w miarę "bezboleśnie" podnosić ceny. Skoro klienci i tak oczekują, że będą one rosły, to rzeczywisty wzrost cen jest mniejszym szokiem niż gdyby wzrostu cen nie przewidywali.
Prawdopodobnie w kolejnych miesiącach zobaczymy porównywalne lub jeszcze nieco wyższe tempo wzrostu cen. Według opinii ekonomistów z Narodowego Banku Polskiego, inflacja ma pozostać podwyższona w pierwszym półroczu 2020 r., a potem spaść w okolice 2,5-3 proc.