W ubiegłym tygodniu Sejm głosami posłów Zjednoczonej Prawicy zdecydował o przekazaniu z budżetu państwa mediom publicznym kwoty blisko 2 mld zł. Opozycja proponowała, aby ta kwota została przeznaczona nie (głównie) na TVP, ale na leczenie onkologiczne. Wszystko zostało okraszone gestem posłanki PiS Joanny Lichockiej wycelowanym do posłów opozycji, ale odebranym osobiście przez wiele osób chorych na raka.
>>> Posłanka Lichocka pokazała w Sejmie środkowy palec
Cała ta awantura dotycząca priorytetów wydatkowych dla PiS i środkowego palca Lichockiej sprawiła, że w przestrzeni publicznej zaczęły pojawiać się różne wyliczenia dotyczące tego, ile właściwie polskie państwo wydaje na leczenie chorych na raka. Padają różne kwoty - 6, 8, 9 mld zł. A minister zdrowia Łukasz Szumowski na wtorkowej konferencji prasowej poinformował wręcz, że w tym roku według prognoz jego resortu na onkologię zostanie przeznaczone 11,2 mld zł.
Powstaje wobec tego pytanie - ile tak naprawdę nasze państwo przeznacza na leczenie onkologiczne oraz czy i w jakim tempie rosną te wydatki. Rzeczywiście, rząd kwotowy, o którym mówimy, to w ostatnich latach okolice 8-10 mld zł. Przykładowo, Instytut Zarządzania w Ochronie Zdrowia wyliczał, że wydatki NFZ na świadczenia realizowane w zakresie onkologii w 2015 r. wyniosły 8,26 mld zł, a w 2017 r. już 9,04 mld zł. W te kwoty wliczono m.in. ambulatoryjne świadczenia specjalistyczne, chemioterapię, radioterapię, rehabilitację leczniczą, profilaktyczne programy zdrowotne czy zaopatrzenie w sprzęt ortopedyczny, środki pomocnicze i lecznicze środki techniczne.
Poza tym rosną nakłady na ochronę zdrowia (w tym roku mają wynieść ok. 110 mld zł). Do tego, jak wskazuje wiceminister zdrowia, rośnie liczba chorych leczonych w ramach programów lekowych, a więc siłą rzeczy i nakłady na ich kuracje.
Jednak, jak komentuje w rozmowie z Next.Gazeta.pl prof. Adam Maciejczyk, prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego, dokładną kwotę przeznaczaną w Polsce na onkologię nie sposób wyliczyć.
Struktura finansowania onkologii w Polsce jest bardzo rozproszona. Wyliczenia zawsze będą obarczone jakimś błędem. Przez wiele miesięcy próbowaliśmy oszacować, ile realnie wydaje się na onkologię, i powiem szczerze - nie do końca byliśmy zadowoleni z efektu tych wyliczeń. O ile można policzyć, ile wydajemy na radioterapię, ile na chemioterapię, ile na programy lekowe, o tyle nie można dokładnie powiedzieć, ile jest wydawane np. na chirurgię onkologiczną
- mówi prof. Maciejczyk. Skąd kłopoty z dokładnymi wyliczeniami?
Główny problem z policzeniem zabiegów chirurgicznych wynika z tego, że procedury są różnie raportowane do NFZ. Przykładowo, szpital raportuje zabieg chirurgii ogólnej, pomimo, że był to zabieg onkologiczny. I odwrotnie - szpital raportuje zabieg onkologiczny, ale wykonał go bez potwierdzenia histopatologicznego i później okazuje się, że zmiana była łagodna, a jest zaraportowana jako nowotwór. Podobnie jest w rozliczaniu diagnostyki
- tłumaczy prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego.
I choć w kontekście wszystkich dodatkowych pieniędzy na onkologię w Polsce mówi, że na pewno by pomogły - bo onkologia jest chronicznie niedofinansowana - to jednocześnie zwraca uwagę, że nie tylko one są kluczowe.
Tak naprawdę nie chodzi o to, jaka jest wysokość kwoty - oprócz tego, że te pieniądze są bezwzględnie potrzebne. Potrzebna jest też organizacja i właściwe wydanie tych pieniędzy
- mówi prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego.
Krajowa Sieć Onkologiczna pomoże?
Co zatem zrobić, żeby pieniądze w polskiej onkologii były wykorzystywane jak najbardziej efektywnie? Według prof. Maciejczyka, rozwiązaniem ma być m.in. wdrożenie Krajowej Sieci Onkologicznej, czyli jednego z punktów przyjętej na początku lutego przez rząd Narodowej Strategii Onkologicznej na lata 2020-2030.
Wyniki, które uzyskaliśmy w pilotażu Krajowej Sieci Onkologicznej uprawniają nas do stwierdzenia, że mamy pomysł na to, w jaki sposób racjonalnie wydać pieniądze, żeby najwięcej skorzystać pacjent
- komentuje prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego. Jak tłumaczy, w ramach Krajowej Sieci Onkologicznej ma powstać struktura w Ministerstwie Zdrowia, która będzie ogniskowała działalność wokół m.in. refundacji nowych leków, czy poprawy efektywności opieki onkologicznej. - Będzie jedno miejsce, w którym będzie wiadomo, kto odpowiada za poprawę onkologii - mówi prof. Maciejczyk.
Niecałe dwie doby po sejmowej "dyskusji" na temat dodatkowych 2 mld zł na media publiczne lub onkologię, temat leczenia nowotworów na swojej konwencji wyborczej podjął prezydent Andrzej Duda. Mówił m.in. o Narodowej Strategii Onkologicznej, na którą ma zostać przeznaczone ponad 5 mld zł.
Ta kwota 5 mld zł wymaga pewnego doprecyzowania. Brzmi ona niezwykle imponująco w zestawieniu choćby z 2 mld zł na TVP. Należy natomiast pamiętać, że jest to łączna kwota zaplanowana na 11 lat. W 2020 r. z budżetu państwa na Narodową Strategię Onkologiczną pójdzie 250 mln zł, w latach 2021-2023 po ok. 451 mln zł, w latach 2024-2030 po ok. 501 mln zł. Z tego punktu widzenia nadal mówimy o kwotach kilkukrotnie niższych niż roczne dofinansowanie mediów publicznych.
Osobną kwestią jest też to, że nie można powiedzieć, aby te 5 mld zł były dodatkowymi pieniądzmi dorzuconymi do systemu. Narodowa Strategia Onkologiczna będzie działać w miejsce dotychczasowego Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych na lata 2016-2024, zakładającego wydatki do 250 mln zł rocznie. Przyjmując, że tyle byłoby rocznie wydawane w latach 2020-2024 r., daje to kwotę rzędu 1,25 mld zł. Narodowa Strategia Onkologiczna w tym czasie zakłada wydatki na poziomie ok. 2,1 mld zł.
Abstrahując jednak od różnych przeliczeń czy kalkulacji, nie ma wątpliwości, że dodatkowe pieniądze m.in. na profilaktykę, badania przesiewowe, poprawę infrastruktury czy inwestycje w kadry medyczne, są potrzebne.
To już jest coś. To nie kropla w morzu potrzeb, ale poważna chochla. To co dla nas ważne, to że te kwoty narastają. Jednak najważniejsze, żeby było to wydatki realne, a nie tylko na papierze
- mówi o pieniądzach w ramach Narodowej Strategii Onkologicznej prof. Maciejczyk.
Ale nie od wszystkich Narodowa Strategia Onkologiczna zbiera dobre recenzje. Krytykuje ją i oczekuje jej rewizji m.in. Fundacja Onkologiczna Alivia. W swojej opinii stwierdziła wręcz, że jakość NSO jest "zatrważająca".
Jakość tak ważnego dokumentu, który w perspektywie wielu lat może decydować o życiu i śmierci tysięcy ludzi, jest na nieakceptowalnie niskim poziomie
- czytamy w stanowisku Fundacji.
Dokument, choć zawiera wartościowe pomysły inicjatyw walki z rakiem, nie stanowi logicznej i spójnej całości. Pełen jest ogólników i nieprecyzyjnie określonych mierników sukcesu. W sposób arbitralny buduje hierarchiczną strukturę ośrodków onkologicznych i nie precyzuje sposobu ich współpracy. Nie dostarcza klarownej wizji osadzenia działań w czasie. Zawiera jedynie szczątkowy plan finansowy
- czytamy w opinii fundacji.