Jak podaje Portal Spożywczy, Polska wraz ze Szwecją oraz Niemcami należy do czołowych producentów miodu w Europie, ale sytuacja na rynku miodu w Unii Europejskiej nie jest zbyt dobra, gdyż producenci nie są w stanie zaspokoić popytu na produkt stający się powoli dobrem luksusowym. Obecnie 60 proc. miodu na rynku unijnym pochodzi z importu, głównie z Chin oraz Ukrainy. Taka sytuacja nie jest zbyt dobra, bo często nie prezentuje on odpowiedniej jakości.
Niedobór miodu powoduje, że coraz częściej dochodzi do procederu fałszowania miodu. Może dotyczyć sposobu jego produkcji (dokarmianie pszczół sacharozą) czy informacji dotyczących jego pochodzenia.
Mamy do czynienia ze zjawiskiem fałszowania miodu na ogromną skalę. Można zaryzykować stwierdzenie, że fałszowanie miodu jest obecnie większym biznesem niż handel kokainą. W dodatku jest to również biznes w niewielkim stopniu penalizowany w porównaniu z narkotykami. (...) Dlatego ten problem jest ogromny, bo na stoły trafia miód importowany, który nie spełnia żadnych norm, a ponadto spożywamy produkt, który tak naprawdę nie jest miodem.
- alarmuje Wojciech Janek, przedstawiciel firmy Honey Revolution. Eksperci wskazują, że miód importowany charakteryzuje się gorszą jakością, a także walorami smakowymi. Jednakże zauważają też, że coraz więcej osób traktuje produkt jako dobro luksusowe i jest w stanie zapłacić za dobry miód większe pieniądze.
Jak wynika z danych Instytutu Ogrodnictwa Zakład Pszczelnictwa w Puławach dotyczących 2018 roku, w Polsce jest około 1,63 mln rodzin pszczelich, co jest wzrostem o ok. 5,2 proc. w skali roku. W Polsce działa ponad 76 tys. pszczelarzy, ale problemem polskiego rynku jest fakt, że spora liczba osób zajmuje się tym hobbystycznie bądź na własny użytek. Jedynie 470 pasiek uznawanych jest za zawodowe.