Dopóki zakażenia nowym koronawirusem i zachorowania na wywoływaną przez niego chorobę COVID-19 dotyczyły głównie Chin, zarówno inwestorzy z rynków finansowych jak i ekonomiści byli ostrożni. Jeśli pojawiały się szacunki dotyczące osłabienia wzrostu gospodarczego w tym kraju, to z zastrzeżeniem, że ta sytuacja najprawdopodobniej potem szybko się odwróci i straty zostaną odrobione. Tak było na przykład podczas poprzedniej epidemii tego typu - wirusa SARS.
Czytaj też: Koronawirus. Miliony chińskich firm nad przepaścią. "Walczymy o przetrwanie"
Tyle, że nie wiadomo, czy tym razem to się powtórzy, jak bardzo koronawirus się rozprzestrzeni i jak długo epidemia będzie trwać. Nadzieję - także przedstawicielom Światowej Organizacji Zdrowia - dawała zdecydowana (choć spóźniona) postawa chińskich władz w walce z wirusem.
Te nadzieje osłabły po tym, jak pojawiło się nowe, duże ognisko we Włoszech. Inwestorzy giełdowi tym razem zareagowali bardzo wyraźnie - ceny akcji spółek spadały, drożało za to złoto, uważane za tak zwaną bezpieczną przystań. W dwa dni epidemia wymiotła tylko z jednego amerykańskiego indeksu giełdowego - S&P 500 - 1,7 biliona dolarów. Teraz rosną obawy o to, jak z wirusem poradzi sobie globalna gospodarka.
Główna ekonomistka firmy Grant Thornton, Diane Swonk, parę dni temu napisała na Twitterze, że choć jeszcze nie określono koronawirusa jako pandemię, to "szybko staje się on pandemią ekonomiczną", a "wysiłki, które mają na celu powstrzymanie epidemii, wstrzymują aktywność gospodarczą". Jej zdaniem strach, że pandemia zdrowotna stanie się rzeczywistością "działa jak podatek od światowej gospodarki".
Świat połączony jest siecią powiązań gospodarczych. Firmy działają w oparciu o tak zwane łańcuchy dostaw - elementy jednego produktu powstają i są składane w całość w różnych krajach, a potem jeszcze magazynowane i transportowane. To dotyczy szczególnie mocno różnych branż, często typowo przemysłowych - jak motoryzacji, ale także na przykład sektora farmaceutycznego - duża część substancji czynnych do wytwarzania leków powstaje w Chinach. Chiny wciąż są największą fabryką świata, dostarczającą wielu półproduktów. Jeśli taka gospodarka - druga największa po amerykańskiej - na kilka tygodni niemal staje, to wszyscy inni to odczują.
Dużo zachorowań zaobserwowano też w Korei Południowej, która jest ważnym producentem elektroniki i 12. największą gospodarką świata. Problem ma i Japonia - trzecia w zestawieniu liderów gospodarczych. Czwarty kwartał ubiegłego roku zakończyła spadkiem PKB, gdyby to się powtórzyło w pierwszym kwartale tego roku, kraj zaliczy recesję. Jeśli sytuacja z epidemią się nie poprawi, Japonia będzie się musiała też zapewne zastanowić, co zrobić z igrzyskami olimpijskimi, które ruszają w lipcu.
W końcu koronawirus zaatakował też na poważnie poza Azją. We Włoszech (ósma największa gospodarka świata) w ciągu weekendu liczba zachorowań wzrosła z kilkunastu do ponad dwustu - stan na środę przed południem to ponad 320 zachorowań, 11 osób zmarło. Wirus zaczął rozprzestrzeniać się na przemysłowej północy kraju, w okolicy Mediolanu - finansowej stolicy kraju.
Regiony Lombardia i Wenecja odpowiadają za około jedną trzecią PKB i połowę eksportu Włoch. Duże firmy, jak Unicredit i Fiat Chrysler nakazały swoim pracownikom pracę zdalną i rezygnację z podróży służbowych. Ale w tych dwóch najmocniej dotkniętych zachorowaniami regionach działa też ponad milion małych firm, takich, które zatrudniają do 9 osób.
Według szacunków grupy Confesercenti, reprezentującej firmy działające w handlu, usługach i turystyce, popyt ze strony konsumentów może spaść o 3,9 mld euro i zmusić do zamknięcia 15 tysięcy małych firm - podaje Bloomberg. Portal podaje też szacunki FIPE, grupy lobbystycznej przemysłu, która z kolei zakłada, że w pierwszych czterech miesiącach tego roku restauracje, kawiarnie i bary mogą stracić łącznie 2 miliardy euro. W Mediolanie i okolicach władze nakazały zamykanie takich miejsc o godzinie 18:00. Cierpi branża modowa, która odpowiada za 5 proc. PKB kraju.
Jeszcze więcej, bo około 13 proc., dorzuca do PKB Włoch turystyka. To piąty najchętniej odwiedzany kraj świata. Już teraz sektor odczuwa uderzenie, a będzie jeszcze gorzej.
Gospodarka Włoch skurczyła się o 0,3 proc. w ujęciu kwartał do kwartału pod koniec 2019 roku. Eksperci spodziewali się, że na początku tego roku odbije. I wtedy pojawił się koronawirus. Teraz coraz częściej mówi się o recesji. Tak uważa na przykład były główny ekonomista włoskiego departamentu skarbu, Lorenzo Codogno, obecnie szef LC Macro Advisors. Reuters przytacza jego szacunki, zgodnie z którymi PKB w pierwszym kwartale tego roku ma spaść o 0,5 do 1 proc. To by oznaczało recesję, czwartą w tym kraju od 2008 roku.
Takie obawy formułował wiceminister finansów Włoch już dwa tygodnie temu, o czym pisaliśmy tutaj.
Koronawirus może uderzyć też w Niemcy. Wprawdzie nie stwierdzono tam (przynajmniej na razie) licznych zachorowań, ale gospodarka tego kraju - największa w Europie i czwarta największa na świecie - jest mocno powiązana z chińską. Chodzi przede wszystkim o branżę motoryzacyjną - Chiny to największy rynek dla sprzedaży samochodów, a w pierwszych 16 dniach lutego sprzedaż ta spadła tam aż o 92 proc. W czwartym kwartale PKB Niemiec się zatrzymał. Jak podaje CNN, ekonomiści z banku Berenberg szacują teraz, że w pierwszym kwartale tego roku niemiecka gospodarka się skurczy.
Czytaj też: