Koronawirus. Rodzic musi zostać z dzieckiem w domu. Czy urlop to jedyne wyjście?

W związku z obawami przed koronawirusem zajęcia w niektórych szkołach czy przedszkolach są odwoływane. Dzieciom, które przyjechały np. z Włoch, zaleca się także pozostawanie w domu. A czasem to wręcz rodzice boją się posyłać dzieci do szkoły. Jakie prawa w pracy przysługują w takich sytuacjach rodzicowi? Czy urlop to jedyne rozwiązanie?

Szkoła zamknięta. Co może zrobić rodzic?

Najbardziej oczywista z prawnego punktu widzenia jest sytuacja, gdy szkoła, przedszkole czy żłobek zostają niespodziewanie zamknięte. "Niespodziewanie" - czyli rodzic dowiedział się o tym w terminie nie dłuższym niż 7 dni przed datą zamknięcia placówki. 

Jeśli rodzic nie ma innego wyjścia i sam musi zająć się dzieckiem, może skorzystać z możliwości zwolnienia się u pracodawcy z obowiązku wykonywania pracy. Dowodem jest oświadczenie pracownika o nieprzewidzianym zamknięciu żłobka, przedszkola lub szkoły. Przysługuje mu wtedy zasiłek opiekuńczy z ZUS. W tym celu powinien złożyć w ZUS wniosek o zasiłek (na druku Z-15a) oraz ww. oświadczenie.

Co jednak kluczowe - zgodnie z przepisami, prawo do zwolnienia z pracy oraz do zasiłku opiekuńczego w opisywanej sytuacji przysługuje wyłącznie przy opiece nad dzieckiem w wieku do 8 lat. 

Zgodnie z obowiązującym prawem, zasiłek opiekuńczy (w wysokości 80 proc. pensji) przysługuje maksymalnie przez 60 dni w ciągu roku.

Ale warto pamiętać, że zgodnie z przyjętym przez Sejm 2 marca projektem specustawy "koronawirusowej", w przypadku niespodziewanego zamknięcia szkoły, przedszkola czy żłobka rodzicom przysługuje dodatkowych 14 dni zasiłku opiekuńczego (niewliczanego do limitu 60 dni). Należy jednak mieć na uwadze, że na razie nie jest to jeszcze obowiązuje prawo - specustawa musi jeszcze przejść przez Senat i zostać podpisana przez prezydenta.

Co w innych sytuacjach?

Inaczej wygląda sytuacja, jeśli szkoła nie jest zamknięta, ale np. dziecko wróciło z północnych Włoch i szkoła prosi rodziców o pozostawienie dzieci w domu. Albo przedszkole prosi o jak najszybsze odbieranie dzieci. Albo przestraszony rodzic boi się wysłać dziecko do przedszkola czy szkoły (choć ta jest normalnie otwarta).

W takiej sytuacji przepisy nie dają pracownikowi prawa do usprawiedliwionej nieobecności w pracy. Rodzic może wykorzystać natomiast np. urlop wypoczynkowy (w tym urlop na żądanie). Rodzicom dzieci w wieku do 14 lat w ciągu roku przysługują też dwa dni zwolnienia od pracy z zachowaniem prawa do wynagrodzenia

W miarę możliwości, pracownik może także poprosić pracodawcę o pracę zdalną. Pracodawca nie musi wyrazić jednak na to zgody. Można też próbować dogadywać się w inny sposób, np. obiecując odrobienia pracy w późniejszym terminie. 

Alternatywnie pozostaje też oczywiście prośba o opiekę nad dzieckiem przez osoby trzecie (dziadków, nianię). 

Warto natomiast pamiętać, że ewentualne prośby władz szkoły o pozostawienie w domu dzieci, które wróciły z północnych Włoch (czy innych terenów, gdzie wystąpiły zakażenia koronawirusem), ale nie mają żadnych objawów, nie muszą się spotkać z pozytywną reakcją rodzica.

W ostatnich dwóch tygodniach wiele szkół, szczególnie szkoły prywatne, wysłało maile do rodziców z taką prośbą [o pozostawienie w domach dzieci, które wróciły m.in. z północnych Włoch - red.]. Główny Inspektorat Sanitarny wypowiedział się na ten temat. Stwierdził, że takiego rodzaju oczekiwanie placówek edukacyjnych - nawet prywatnych - jest niezgodne z prawem. I szkoły się z tego wycofywały. Zgodnie z zaleceniami GIS, szkoły nie powinny nakazywać odizolowania dzieci i zostania przez nie w domu, tylko zalecać obserwowanie symptomów

- mówi w rozmowie z next.gazeta.pl mec. Eliza Kuna.

>>> Praca zdalna z powodu koronawirusa? Sejm przegłosował nowe przepisy

Zobacz wideo
Więcej o: