Najwyższa Izba Kontroli zbada kwestię dotyczące decyzji o zakupie od USA 32 samolotów F-35 - informuje Polska Agencja Prasowa na podstawie komunikatu NIK.
Decyzja Izby jest odpowiedzią na wniosek o "sprawdzenie pod względem legalności, gospodarności i rzetelności działań Ministra Obrony Narodowej" w tym zakresie. Pismo skierowali do instytucji, na czele której stoi Marian Banaś opozycyjni członkowie Komisji Obrony Narodowej: Cezarego Tomczyka, Macieja Laska, Tomasza Siemoniaka i Czesława Mroczka. Wszyscy reprezentują klub Koalicji Obywatelskiej.
Jeden z posłów Koalicji Obywatelskiej, którzy skierowali do NIK wniosek o kontrolę, skomentował decyzję NIK o wszczęciu działań kontrolnych.
Sprawa jest bardzo poważna dlatego że dotyczy miliardów złotych i dobrze że NIK się nad tym pochyli. Mam nadzieję że to nie będzie element rozgrywki między panem Marianem Banasiem, a rządem PiS, tylko będzie to rzetelne sprawdzenie informacji.
- stwierdził Cezary Tomczyk. - Zawsze liczymy na fachowców którzy od wielu lat pracują w Najwyższej Izbie Kontroli. - dodał.
Interesujące jest to, że najpierw polski rząd wybrał dostawcę, a dopiero później ogłosił, że będzie ustalał zasady tej współpracy. Jeszcze czegoś takiego żaden rząd chyba nie wymyślił, żeby najpierw najpierw wybrać wykonawcę, a dopiero później pomyśleć o zasadach.
- stwierdził poseł KO.
31 stycznia w Dęblinie oficjalnie podpisano umowę na zakup myśliwców F-35. Kontrakt wart jest 4,6 miliarda dolarów, a myśliwce mają trafić do Polski w 2026 roku. Szef MON Mariusz Błaszczak podczas uroczystości podpisania umowy podkreślał, że sprowadzenie F-35 wpisuje w program Harpia, realizowany w resorcie obrony. Zaznaczał, że to z myślą o "polskich, fantastycznych pilotach" podpisano umowę na myśliwce. - Zasługują na to, by dysponowali najlepszym sprzętem - mówił.
Zakup F-35 budzi kontrowersje, ponieważ Polska zapłaci więcej od innych państw, które decydowały się na te myśliwce. Część z nich uczestniczyła w programie rozwoju F-35, dzięki czemu zyskali dodatkowe przywileje, nie zawsze w formie bezpośrednich zniżek.
Na te zarzuty odpowiedziała m.in. Georgette Mosbacher, ambasadorka USA w Polsce. Jej zdaniem "politycy, którzy nie rozumieją, że koszty nie są rzeczą stałą, wykazują się naiwnością".