Właściciel kawiarni w Warszawie: Ile jeszcze przetrwamy? Dobre pytanie. Cały biznes leży

- Cały biznes w tym momencie leży. To, co teraz generuje kawiarnia, pokrywa ledwo koszt pracowników (w okrojonym składzie i godzinach) i towaru, i nic więcej. Nie pokrywa czynszu, mediów, żadnych innych opłat - mówi w rozmowie z next.gazeta.pl Krzysztof Rzyman, właściciel kawiarni STOR w Warszawie. Na razie nie zamknął całkiem lokalu, wciąż można kupić u niego np. kawę na wynos czy kawę w ziarnach.

Zamrożenie gospodarki spowodowane pandemią koronawirusa sprawia, że wiele firm musi wymyślać swoje strategie biznesowe na nowo. Jedne stają przed widmem upadłości, inne znalazły niszę na rynku. W cyklu #BiznesWalczy pokazujemy, jak polski i światowy biznes odnajduje się w nowej rzeczywistości. Jeśli chcesz się z nami skontaktować i opowiedzieć swoją historię, napisz na adres next.redakcja@agora.pl.

Mikołaj Fidziński, next.gazeta.pl: Jak wygląda w tym momencie twój biznes?

Krzysztof Rzyman, właściciel dwóch kawiarni STOR w Warszawie: Jedna kawiarnia, na Brackiej, jest zamknięta. Druga kawiarnia na Tamce działa, ale tylko w modelu na wynos. Wprowadziliśmy też dostawy. Niestety, kawa to nie jedzenie, więc potencjał sprzedaży na wynos i w dostawie jest dużo mniejszy. Dodatkowo, prowizje pobierane przez UberEats czy Wolt są bardzo wysokie, dochodzą do 37 proc. To jest ogromny koszt.

Cały biznes w tym momencie leży. To, co teraz generuje kawiarnia, pokrywa ledwo koszt pracowników (w okrojonym składzie i godzinach) i towaru, i nic więcej. Nie pokrywa czynszu, mediów, żadnych innych opłat. Z drugiej strony, dzięki temu, że prowadzimy nadal sprzedaż na wynos, mam przynajmniej pracę dla pracowników, i to jest w tym momencie główny sens działania.

Ale jak spojrzysz na rynek kawiarni w Warszawie, to raczej jesteśmy wyjątkami, którzy działają. Większość się po prostu pozamykała. Gdy usłyszeli rządowe ogłoszenie restrykcji, z dnia na dzień zamknęli swoje biznesy. Ale niektórzy potem znów je otworzyli.

Ile jeszcze jesteście w stanie przetrwać w takim zawieszeniu?

Dobre pytanie. Szczególnie po kolejnych restrykcjach wprowadzonych od środy. Wiadomo, że kiedy mówi się ludziom, że w ogóle nie powinni wychodzić z domów, to mogłoby sugerować, że nawet po kawę na wynos czy paczkę kawy w ziarnach nikt nie przyjdzie.

Spadki sprzedaży w zależności od dnia to jest 60-80 proc. w stosunku do normalnego czasu. To jest gigantyczny spadek.

Gigantyczny, choć szczerze przyznam, że stawiałbym na jeszcze wyższe spadki, rzędu 90-95 proc.

Tak było na Brackiej, i dlatego zamknęliśmy tamtą kawiarnię. Tam ruch po prostu zamarł. Mimo, że to centrum miasta, tam ruchu nie było w ogóle.

Druga kawiarnia na Tamce ma już swoją historię, działa 5,5 roku, ma swoich bardzo lojalnych, stałych gości. To dzięki nim teraz działamy.

Spadek jest duży, ale trzeba też powiedzieć, że bardzo zmienił się charakter sprzedaży. Bardzo wzrosła sprzedaż kawy w ziarnach i np. sprzętu do parzenia kawy. To sugeruje, że ludzie kupują te rzeczy, żeby parzyć sobie kawę w domu i nie wychodzić. Dla nas biznesowo to gorsza sytuacja, bo kawiarnia na kawie w ziarnach czy na sprzęcie ma niską marżę.

Wiem też, że sprzedajecie vouchery?

Tak, zrobiliśmy taką akcję. Byliśmy jednymi z pierwszych, później dużo lokali się w to włączyło. Sprzedajemy naszym stałym klientom vouchery, które będą mogli zrealizować, gdy sytuacja już wróci do normy.

Nam to pomaga chwilowo podreperować płynność finansową, bo mamy do opłacenia pensje za marzec, mamy dostawców, którym musimy zapłacić. Zbliżają się różne inne płatności. Sprzedaż voucherów nam trochę pomogła, odzew był bardzo pozytywny. To jest fajne, że na stałych gości można liczyć i że ludzie rozumieją sytuację gastronomii.

Czy gdyby nie odgórny nakaz zamknięcia kawiarni dla klientów (poza sprzedażą na wynos), gdyby warunkiem było wyłącznie bezpieczeństwo Twoich pracowników i klientów - dalej prowadziłbyś normalnie biznes?

Myślę, że i tak przeszlibyśmy na obecny model, czyli tylko sprzedaż na wynos. To coś, co jest bezpieczne, co nie powoduje, że wielu ludzi przebywa w jednej przestrzeni. Praktycznie możemy obsługiwać klientów w drzwiach. 

Tak czy tak, skończyłoby się więc na tym samym. Chociaż jestem w stanie sobie wyobrazić, że mogłaby być część nieodpowiedzialnych przedsiębiorców, którzy "jechaliby" dalej i rzeczywiście to mogłoby stwarzać niebezpieczeństwo.

Czy Twoim kawiarniom rządowa tarcza antykryzysowa coś pomoże? 

Tarcza antykryzysowa jest przeznaczona raczej dla dużych firm. A i tak uważam ją za dziurawą tarczę z tektury. To, co jest ważne dla małych, to są składki do ZUS i podatki.

To, co byłoby bardzo potrzebne, to odroczenie, a być może częściowe umorzenie podatków - zarówno podatków od pensji, czyli PIT, jak i podatku VAT. 

To mogłoby wydawać się dla niektórych kontrowersyjne, ale firmy z branży gastronomicznej mają bardzo niską płynność finansową. Dwa tygodnie przestoju powodują, że masz bardzo duże zaległości u dostawców i nie masz odłożonych pieniędzy na zapłacenie np. kwartalnego podatku VAT [do 25 kwietnia za okres od stycznia do marca włącznie - przyp. red.]. Gdyby to było odroczone, a docelowo w jakiejś części umorzone, to byłaby dla nas duża pomoc.

To, co mógłby jeszcze zrobić rząd, to obniżyć gastronomii rachunki za prąd. To jest dość duża opłata, a jest w niej część kosztów stałych zupełnie niezależnych od zużycia. A nawet w opłatach zależnych od zużycia są podatki. Można wprowadzić rozwiązania, które nam pomogą, a nie będą uderzały w firmy energetyczne.

A może wręcz bardziej oczekujesz wsparcia od władz Warszawy, skoro mówisz, że Wasze problemy dotyczą np. czynszu?

Mam lokale miejskie i chciałbym, żeby były jasne i klarowne zasady obniżek czynszów w tym czasie. Niestety prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski na razie dość enigmatycznie wypowiada się na ten temat. Na pierwszej konferencji sugerował, że obniżek czynszów nie będzie, bo samorząd też nie ma pieniędzy. Na kolejnym facebookowym "live" powiedział, że to będzie rozważane indywidualnie. Dzwoniłem do Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami i usłyszałem, że mają setki wniosków i jeszcze nie mają zasad przyznawania tych zniżek.

Problem polega na tym, że terminy lecą. Czynsze musisz płacić co miesiąc. Więc nie wiem, kiedy samorząd chce się tym zająć. 

W wielu innych miastach zapadły szybkie, odgórne decyzje albo o umorzeniu czynszów albo o obniżeniu ich do symbolicznej złotówki.

Dokładnie. Dla mnie jest to bardzo irytujące, że w Warszawie nie ma jasnej informacje o warunkach przyznawania obniżek.

Wiem, że ostatnio wprowadziliście wyłącznie płatność kartami. To reakcja na epidemię?

Tak, wprowadziliśmy to gdy zaczynała się epidemia. Bardzo dużo lokali przeszło zresztą na tylko i wyłącznie płatności kartami. Jest to zgodne z prawem i Ministerstwo Finansów w ostatnich dniach to potwierdziło [konieczny jest wyłącznie jasny, widoczny komunikat, że gotówka nie jest przyjmowana - red.].

Epidemia przyspiesza "bezgotówkową" rewolucję?

Można by sobie pomyśleć, że dzięki temu cała gastronomia mogłaby w ciągu kilku miesięcy przejść na płatności kartami, tłumacząc to względami sanitarnymi. Ale nie wydaje mi się, żeby tak się wydarzyło, bo jeżeli firmy będą miały zaległości i np. zajęte rachunki, to nikt nie będzie wtedy chciał przyjmować płatności kartami.

Ja tego problemu nie miałem, bo zawsze mieliśmy zasadę, że wszystko fiskalizujemy, aby nie zachęcać pracowników do żadnych machlojek. Ale nie jest tajemnicą, że część lokali nie fiskalizowała wszystkich transakcji. Więc nie wszyscy będą pewnie chcieli w przyszłości przejść na rozliczenia wyłącznie bezgotówkowe. Taka specyfika branży.

Zobacz wideo Wydaje się, że to będzie pierwsza recesja w historii po 1989 roku
Więcej o: