Henryk Kania, długoletni szef Zakładów Mięsnych, jest poszukiwany listem gończym przez prokuraturę - ustaliła "Rzeczpospolita". Decyzję podjęto już w marcu, a od kwietnia sprawą zajmuje się Departament do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Katowicach - donosi dziennik.
Zakłady Mięsne Henryk Kania wniosek o upadłość złożyły już w zeszłym roku. Straty spółki sięgnęły niemal miliarda złotych. Tymczasem jeszcze w roku 2018 przychody ze sprzedaży przekroczyły grubo ponad miliard złotych.
W czerwcu zeszłego roku okazało się, że firma ma spore, sięgające kilkuset milionów złotych długi. Właściciel tłumaczył je nieudaną współpracą z podwykonawcą, który ma wobec niego olbrzymie zaległości. W sprawie ZM Henryk Kania toczy się postępowanie w prokuraturze.
Czytaj też: Inflacja w kwietniu najniższa w tym roku. To dzięki paliwom, bo żywność wciąż drożeje
Henryk Kania, przez długi czas główny akcjonariusz Zakładów Mięsnych Henryk Kania, w wywiadzie udzielonym Business Insiderowi wyjaśnia powody, w związku z którymi prowadzona przez niego spółka popadła w kłopoty. Oskarżał w nim o zmowę konkurencję i służby skarbowe.
- Celem tej zmowy jest zniszczenie Henryka Kani i przejęcie zakładów za małą część ich wartości - mówił.
Swoje obawy dotyczące kondycji finansowych Zakładów wyraziły banki. Twierdziły też, że spółka mogła w swoich sprawozdaniach finansowych przedstawić nierzetelne informacje.
Wątpliwości co do funkcjonowania firmy miał też fiskus. Prokuratura informowała, że "Zakłady Mięsne Henryk Kania produkowały nie tylko wyroby mięsne, ale też tysiące lewych faktur, oszukując Skarb Państwa na ponad 40 mln zł". Od końca 2016 r. do połowy 2019 r. ZMHK miały wyprodukować ok. pięciu i pół tys. pustych faktur, co skutkowało nienależnymi zwrotami VAT.