O planach pracowników skarbówki informuje wtorkowy "Puls Biznesu", w którym temat ten został szerzej opisany. Strajk urzędników wynika z obawy przed tym, czy w wyniku kryzysu gospodarczego premier RP Mateusz Morawiecki nie "zamrozi" decyzji o przyznaniu wywalczonych wcześniej podwyżek.
Związki zawodowe reprezentujące pracowników porozumiały się w lutym z Ministerstwem Finansów o przyznaniu podwyżek od czerwca, ale z wyrównaniem od początku bieżącego roku. Kompromis został podpisany jeszcze w lutym, długo przed wydarzeniami, które sprawiły, że coraz głośniej mówi się o kryzysie gospodarczym.
Urzędnicy obawiają się, że obecna sytuacja może spowodować, że decyzja o przyznaniu podwyżek zostanie "zamrożona", zwłaszcza, że premier Mateusz Morawiecki informował o cięciach w budżetówce. Z tego powodu zdecydowano się rozpocząć strajk. Jego celem ma być szybsze przyznanie podwyżek. Pierwszą odsłoną będzie wyżej wspomniane 15-minutowe wyłączenie komputerów przez wszystkich pracowników, do którego dojdzie w czwartek 7 kwietnia o godz. 10. W przyszłości mogą się oni zdecydować na formy protestów, które na dłuższy czas sparaliżują pracę urzędów. Chodzi m.in. o masowe zwolnienia lekarskie.
Pracownicy domagali się podwyżek od kilku miesięcy. Jeszcze pod koniec ubiegłego roku informowaliśmy o rozmowach związków zawodowych z Ministerstwem Finansów. W styczniu 2020 roku pojawiły się natomiast pogłoski o tym, że funkcjonariusze skarbówki będą strajkować w okresie rozliczeń PIT, ale ostatecznie obie strony doszły porozumienia. Jak podaje "Puls Biznesu", pracownicy mają obiecane średnie wynagrodzenie wyższe o 800 zł brutto.