Słuchy o możliwych zwolnieniach w szeregach pracowników Ubera chodziły już w mediach pod koniec kwietnia. Mówiło się, że zwolnionych może zostać ok. 5400 z 27 000 osób zatrudnionych na pełnym etacie, czyli 20 proc. pracowników firmy. Po tym jak firma zapowiedziała redukcje zatrudnienia w dziale technologii (miały dotknąć nawet 800 osób), wymówienie złożył jego szef Thuan Pham, który pracował w Uberze od 2013 roku i był najdłużej urzędującym w historii członkiem kierownictwa firmy.
Ostatecznie liczba zwolnionych, wg doniesień medialnych, ma być niższa i wynieść 4000 osób, czyli ok. 15 proc. pracowników zatrudnionych na pełen etat. W pierwszym szeregu redukcje dotkną działy rekrutacji i wsparcia.
Potentat w dziedzinie zamawiania usług transportu samochodowego poprzez mobilną aplikację poinformował, że koszt odpraw i zwolnień wyniesie 20 milionów dolarów. Dyrektor generalny, Dara Khosrowshahi do końca roku rezygnuje ze swojej podstawowej pensji.
Jak donosi amerykański serwis branżowy "The Information" tylko w kwietniu zapotrzebowanie na usługi "Ubera" spadło na świecie o 80 procent. Wszystko przez kryzys związany z pandemią koronawirusa.
Tegoroczna redukcja zatrudnienia w firmie będzie największą od tej, która miała miejsce w ubiegłym roku. W lipcu i wrześniu 2019 zwolniono "zaledwie" 835 osób.