NBP podał dane na temat cen transakcyjnych w I kwartale. Jak czytamy w raporcie Expandera, w siedmiu największych miastach nowe mieszkania zdrożały o 11 proc. r/r, a na rynku wtórnym o 10 proc. "Wzrost cen transakcyjnych nieco pogorszył dostępność mieszkań" - zauważają twórcy analizy. Rata kredytu pochłaniała 25 proc. dochodu netto pary o przeciętnych dochodach. Expander twierdzi jednak, że w II kwartale sytuacja będzie lepsza, gdyż ceny mieszkań raczej nie wzrosną, a kredyty zdecydowanie staniały.
Dostępność mieszkań spadła, lecz nadal utrzymuje się na dość dobrym poziomie. W pierwszym kwartale rata kredytu na używane mieszkanie w dużym mieście (średnia dla 7 największych miast) o powierzchni 50 mkw. pochłaniała 25 proc. dochodu netto pary zarabiającej po przeciętnym wynagrodzeniu. Dla porównania przed 2013 r. było to 30-50 proc., a ubiegłym roku średnio ok. 24,5 proc.
Ciekawe jest również to, że w I kw. 2013 r., gdy ceny były prawie o 1/3 niższe niż obecnie, ten wskaźnik wynosił 28,7 proc. "Dzięki rosnącym dochodom, mieszkania wciąż są więc dość dobrze dostępne. Nawet lepiej dostępne niż w na początku 2013 r." - podsumowują twórcy raportu.
Za chwilę ta dostępność może się jeszcze poprawić. W wyliczeniu za pierwszy kwartał nie widać bowiem jeszcze efektu dwóch obniżek stóp procentowych. Gdyby ceny mieszkań nie wzrosły (co jest bardzo prawdopodobne), to rata będzie pochłaniała jedynie 23 proc. dochodu. To poziom zbliżony do tego, jaki obserwowaliśmy w latach 2015 – 2017, czyli gdy mieszkania były najlepiej dostępne w historii.
Należy jednak dodać, że ta poprawa dostępności jest względna. W wyniku obniżek stóp procentowych spadło co prawda oprocentowanie kredytów, ale banki znacząco zaostrzyły kryteria ich przyznawania. Wnioskodawcy, którzy mają umowę o pracę i pracują w branży nie dotkniętej kryzysem, mogą uzyskać obecnie bardzo tani kredyt. Inni niestety mogą nie być w stanie skorzystać z niskiego oprocentowania, ponieważ banki mogą nie przyznać im kredytu.