Piątek jest kolejnym dniem, w którym Główny Urząd Statystyczny pokazał fatalne dane z kwietnia z polskiej gospodarki. Po tąpnięciu w zatrudnieniu oraz produkcji sprzedanej przemysłu, tym razem poznaliśmy szczegóły danych o sprzedaży detalicznej.
Ta, jak wynika z danych GUS, w kwietniu br. spadła aż o 22,9 proc. rok do roku (w cenach stałych). W pewnym uproszczeniu można więc powiedzieć, że Polacy kupili w kwietniu o niemal 23 proc. mniej niż rok temu. To oczywiście największy zjazd w historii danych.
W porównaniu z marcem br., spadek sprzedaży w kwietniu wyniósł 12,3 proc. To również najgorsze dane miesiąc do miesiąca w historii, ale z ważnym zastrzeżeniem - że pomijamy odczyty sprzedaży detalicznej ze styczniów. Tutaj co roku mamy spadki w porównaniu z grudniem rzędu ok. 20 proc., bo w grudniu zawsze wydajemy bardzo dużo pieniędzy m.in. na organizację świąt Bożego Narodzenia.
Najbardziej w kwietniu br. ucierpiała sprzedaż tekstyliów, odzieży i obuwia. Tutaj spadek w porównaniu z kwietniem 2019 r. to aż 63,4 proc.! Tylko niewiele lepiej było w branży motoryzacyjnej - tutaj sprzedaż samochodowych, motocykli i części spadł o 54,4 proc. Sprzedaż paliw spadła o 32,9 proc. Warto tutaj wyjaśnić, że są to dane w cenach stałych, czyli np. spadek sprzedaży paliw o blisko jedną trzecią nie uwzględnia spadku cen paliw. Gdybyśmy dodali ten czynnik (czyli sprawdzili, o ile mniej pieniędzy Polacy wydali w kwietniu na paliwo w porównaniu z kwietniem 2019 r.), spadek sprzedaży wyniósłby 42,2 proc.
Tak olbrzymie spadki to oczywiście m.in. efekt ograniczeń w handlu wprowadzonych w związku z epidemią COVID-19, a być może dodatkowo także większych oszczędności w budżetach domowych.
Jak wskazuje GUS, w kwietniu w związku z ograniczeniem handlu w stacjonarnych sklepach, odnotowano wzrost sprzedaży detalicznej przez internet aż o 27,7 proc. w porównaniu z marcem.
"W maju skala spadku aktywności zakupowej będzie już niższa za sprawą stopniowego odmrażania gospodarki" - uważają ekonomiści banku Pekao. "W maju pacjent ma się już lepiej i dołek w sporej części zostanie zasypany. Ale i tak kluczowa jest prędkość powrotu do normalności" - wtórują im eksperci mBanku.
Także ekonomiści PKO Banku Polskiego piszą, że z danych o transakcjach kartowych klientów tego banku wynika, iż sprzedaż w branży odzieżowej i motoryzacyjnej po częściowym odmrożeniu gospodarki w maju znacząco wzrosła.
Jednak to, że majowe dane będą trochę lepsze od fatalnych z kwietniu zdecydowanie nie oznacza, że wszystko w handlu wróci szybko do "normy".
Po pierwsze, gospodarstwa domowe mocno zrewidowały swoje dotychczasowe zachowania konsumpcyjne. Po drugie, większość "weszła" w tryb oszczędzania w związku z obawami o utratę dochodów bądź utratę pracy. Odbudowa konsumpcji do poziomów sprzed pandemii potrwa na pewno bardzo długo. W drugim kwartale br., po raz pierwszy po 1990 r., zobaczymy ujemną dynamikę konsumpcji gospodarstw domowych
- komentuje Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
W podobnym tonie wypowiada się Magdalena Szlezyngier z DNB Bank Polska.
Niepokojący jest rosnący pesymizm oraz zmiana zachowań konsumentów w kierunku ostrożnościowego ograniczania wydatków, szczególnie w kategoriach tzw. dóbr stałych (pojazdy samochodowe, meble)
- uważa Szlezyngier.