Robert Behnken i Douglas Hurley od kilku dni przebywają w Centrum Kosmicznym im. Johna F. Kennedy'ego na Florydzie. Biorą udział w ostatnich testach przez lotem, który zaplanowano na 27 maja. W sobotę odbyły się próby dotyczące skafandrów.
Wyglądają one zupełnie inaczej niż te, do których byliśmy przyzwyczajeni - bufiaste, "napompowane" i masywne. Kiedy SpaceX prezentował je po raz pierwszy dwa lata temu, Elon Musk musiał zapewniać, że mimo lekkiego wyglądu, naprawdę działają. Później przeszły testy w przestrzeni kosmicznej - w jeden ubrano manekina, który w 2018 roku został wysłany w kosmos razem z czerwoną teslą Muska:
Drugi rok później wziął udział w locie kapsuły Crew Dragon, także jako ubranie manekina o imieniu Ripley - za pomocą wielu dołączonych czujników testowano warunki, w jakich astronauci będą odbywać przyszłą podróż.
Nowe skafandry są indywidualne, przygotowywane dla każdego astronauty pod wymiar. Tak wyglądają w nich Robert Behnken i Douglas Hurley:
Jak podaje NASA, kombinezony są jednoczęściowe, zaprojektowane tak, by były zarazem lekkie jak i funkcjonalne oraz by chroniły przed ewentualnym spadkiem ciśnienia. Systemy podtrzymywania życia (powietrze) i zasilanie doprowadzone są w jednym miejscu - na wysokości uda. Hełmy także wykonywane są dla każdego indywidualnie, z wykorzystaniem technologii druku 3D. Rękawice są kompatybilne z ekranem dotykowym, co też było wielokrotnie testowane. Nie nadają się jednak do spacerów kosmicznych - w tym celu astronauci będą musieli korzystać z dotychczasowych kombinezonów z czasów ery lotów wahadłowców (Extravehicular Mobility Unit - EMU).
Skafandry wyglądają niemal jak z filmu - i nie jest to przypadek. Przy ich projektowaniu pracował Jose Fernandez - projektant kostiumów z Hollywood, który stworzył stroje do takich filmów jak "Wonder Woman," "Wolverine" i "Batman vs. Superman".
Przełomowa misja NASA zacznie się w środę 27 maja, po godzinie 22:00 polskiego czasu. Po raz pierwszy w historii amerykańskich astronautów w kosmos zabierze rakieta i statek prywatnej firmy. - Loty załogowe to jest takie crème de la crème, są najbardziej zaawansowane, bo w grę wchodzi życie ludzkie. Prywatna firma dostaje możliwość, że będzie wozić astronautów na międzynarodową stację kosmiczną. To jest niesamowite - mówi Łukasz Wilczyński z Europejskiej Fundacji Kosmicznej.
Platforma startowa 39A, na niej ustawiona już rakieta Falcon 9 wraz ze statkiem kosmicznym Crew Dragon. AP / AP
Środowa misja będzie też pierwszą od dawna, w której astronauci z USA wystartują z terenu Stanów Zjednoczonych. Od lat korzystali w tym celu z rakiet rosyjskich i kosmodromu w Kazachstanie. - Rosjanie troszeczkę zaspali i zamiast zainwestować w swój program kosmiczny, opierali się na pieniądzach ze Stanów Zjednoczonych, które utrzymywały dość stare - choć bezpieczne - statki kosmiczne - zauważa Grzegorz Brona, były prezes Polskiej Agencji Kosmicznej, doradca w firmie Creotech.
Co to wszystko może oznaczać i jak wygląda rywalizacja na linii USA - Chiny - więcej w programie "Oko na świat":