Zgodnie z obowiązującymi przepisami, Narodowy Bank Polski nie może bezpośrednio finansować państwowego długu. Słowem - nie może kupić od razu (na rynku pierwotnym) papierów wartościowych wyemitowanych przez Skarb Państwa. Z drugiej strony, zaangażowanie banku centralnego w kluczowy sposób pomaga błyskawicznie zebrać środki na działania w ramach tarcz antykryzysowych i finansowej.
Na bardzo szeroką skalę od ponad dwóch miesięcy NBP dokonuje więc zakupów na rynku wtórnym w ramach tzw. strukturalnych operacji otwartego rynku. Na masową skalę skupuje skarbowe papiery wartościowe oraz obligacje emitowane przez Polski Fundusz Rozwoju i Bank Gospodarstwa Krajowego, które są gwarantowane przez Skarb Państwa (co oznacza, że budżet państwa zapewni środki na wykup tych obligacji). NBP nie robi tego jednak wprost - obligacje najpierw są kupowane przez banki komercyjne (w tym banki kontrolowane przez Skarb Państwa), a dopiero potem sprzedawane do NBP.
Nasz bank centralny tłumaczy, że ten sposób zapewnia płynność rynku wtórnego skupowanych papierów wartościowych - czyli daje pewność, że rząd i inne instytucje (PFR, BGK) pozyskają środki, których potrzebują. Prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński mówił kilka dni temu, że dotychczas NBP nabył w ten sposób papiery wartościowe o łącznej wartości 90,77 mld zł.
O sposobie działania Narodowego Banku Polskiego w swoim komunikacie w ostrzegawczym tonie pisze agencja ratingowa Fitch. "Niektóre operacje NBP przypominają bezpośrednie finansowanie deficytu" - pisze Fitch. Jako szczególny przykład takiego działania podaje jednak coś, co w polskich warunkach... nie zaszło, a mianowicie sprzedaż obligacji PFR do państwowego BGK, i stamtąd do NBP. Takiej operacji tymczasem nie było - BGK emituje własne obligacje, a w łańcuszku sprzedaży papierów wartościowych emitowanych przez BGK czy PFR do NBP pośredniczą banki komercyjne. Na tę nieścisłość w komunikacie Fitch zwraca uwagę m.in. dziennikarz PAP Biznes Rafał Tuszyński.
W każdym razie agencja ratingowa Fitch wskazuje na konsekwencje i ewentualne ryzyka polskiego pomysłu na luzowanie ilościowe. Po pierwsze, zwraca uwagę, że dług gwarantowany przez państwo nie jest objęty polską regułą fiskalną, ale jest ujęty w definicjach długu publicznego Fitch i Eurostatu.
Po drugie, agencja ocenia, że luzowanie ilościowe - przy utrzymujących się rekordowo niskich stopach procentowych (stopa referencyjna w Polsce to raptem 0,10 proc.) sprawiających, że koszty finansowania długu publicznego są niewielkie - może stać się stałą częścią instrumentarium polityki w krajach Europy Środkowo-Wschodniej (publikacja Fitch dotyczy nie tylko działań polskiego banku centralnego, ale także czeskiego, chorwackiego i rumuńskiego). "Wysokie potrzeby w zakresie finansowania mogą skutkować większą presją polityczną na obniżenie progu do przyszłego wykorzystywania luzowania ilościowego" - pisze agencja.
Innymi słowy - choć ostatnie działania NBP były reakcją na absolutnie szczególną sytuację i potrzebę, Fitch ma obawy, że taki sposób finansowania długu państwa może się politykom "spodobać" i wyjątek zmieni się w nową regułę.
W kontekście krajów wschodzących z Europy Środkowo-Wschodniej, Fitch pisze także o większym ryzyku wpływu luzowania ilościowego dla kursu walut i poziomu inflacji w średnim terminie.