Światowa Organizacja Zdrowia za nowe epicentrum pandemii koronawirusa uznaje całą Amerykę Południową, ale sytuacja najgorzej wygląda w Brazylii. Brazylijskie władze twierdzą, że sytuacja jest pod kontrolą, ale trudno mówić o optymizmie, kiedy liczba nowych przypadków oscyluje wokół 20 tysięcy dziennie, a w Sao Paulo masowo kopane są setki grobów. We wtorek 16 czerwca padł rekord: 34 918 potwierdzonych zakażeń.
Do tego znów zmarło ponad tysiąc chorych na COVID-19 - według brazylijskiego resortu zdrowia były to 1282 osoby. Pod tym względem Brazylia trafia na pierwsze miejsce światowych statystyk. Ministerstwo Zdrowia od niedawna ma nowego szefa - jest nim generał bez doświadczenia medycznego. Wcześniej, w ciągu miesiąca z rządu odeszło dwóch ministrów zdrowia, którzy nie zgadzali się z decyzjami prezydenta.
- To na pewno wzbudza duże zastrzeżenia, dlatego że mówimy o kraju, który jeszcze nie tak dawno był rządzony przez wojskowych. Dyktatura wojskowa zaczęła się w Brazylii w 1964 roku i trwała do 1985 - przypomina Monika Sawicka z Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego i Fundacji Terra Brasilis.
- Ludzie są zmęczeni, tutaj się bardzo wiele rzeczy dzieje w polityce i czasami się więcej mówi o polityce niż o COVID-19 - mówi z kolei Grzegorz Mielec, Polak od kilkunastu lat mieszkający w Brazylii.
Więcej relacji z Sao Paulo i informacji o tym, jakie Sąd Najwyższy ma zastrzeżenia wobec Jaira Bolsonaro w najnowszym odcinku programu "Oko na Świat".