Byli ministrowie finansów, w tym Leszek Balcerowicz, wystosowali apel do premiera, w którym domagają się ujawnienia stanu finansów państwa. Zdaniem ekonomistów w kwietniu doszło bowiem do załamania przychodów podatkowych. Wpływy z VAT były mniejsze o 22 proc.
- Żądamy natychmiastowego upublicznienia dochodów podatkowych, a szczególnie dochodów VAT, za maj 2020 r. - czytamy w piśmie cytowanym przez "Rzeczpospolitą". - "Polacy mają prawo wiedzieć, czy grozi im katastrofa finansów państwa" - dodają.
Sygnatariusze listu twierdzą, że Polacy, idąc 28 czerwca do urn, mają prawo wiedzieć, jaki jest prawdziwy stan gospodarki polskiej. "Minister finansów i rząd nie mają prawa ukrywać przed rodakami prawdziwego stanu gospodarki".
Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP, były dyrektor w Ministerstwie Finansów w rozmowie z dziennikiem stwierdza, że dane na temat majowych wpływów do budżetu na pewno są już znane. - Trudno zrozumieć, skąd zwłoka w ich publikacji - stwierdza ekspert.
Zdaniem komentatorów opóźnienie w publikowaniu danych podyktowane jest kalendarzem wyborczym. Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu twierdzi tymczasem, że w maju spadek wpływów z podatku VAT mógł wynieść nawet 40-50 proc.
Rząd dane o finansach państwa prędzej czy później będzie musiał ujawnić. Jeśli nie poznamy wpływów za VAT, to stan państwowej kasy poznamy przy okazji nowelizacji budżetu. A tę, jak zapowiedział Tadeusz Kościński, minister finansów, rząd planuje przeprowadzić w lipcu. - Nowelizacja będzie, bo deficytu nie unikniemy - podkreślił Kościński cytowany przez PAP.
Jak duża może być dziura w budżecie? Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP, ocenił, że całość dodatkowych wydatków budżetowych w tym roku można szacować na 30-50 mld zł, a drugie tyle wyniesie ubytek dochodów. - Łącznie tegoroczny deficyt budżetu państwa może więc wynieść 60-100 mld zł - stwierdził.
Podobnego zdania jest Ludwik Kotecki. Były wiceminister finansów, w rozmowie z Łukaszem Kijkiem, redaktorem naczelnym serwisów informacyjnych Gazeta.pl, przyznał, że dziura budżetowa może sięgnąć - w najczarniejszym scenariuszu - ponad 100 mld złotych.
Nie tylko wielkość dziury budżetowej budzi wątpliwości ekonomistów, ale także sposób finansowania tarczy antykryzysowej. Eksperci, którzy w maju wystosowali list do premiera, twierdzą, że w rządowych wyliczeniach, które dotyczą długu i deficytu, nie uwzględnia się skutków działania Tarczy Finansowej opiewającej na 100 mld zł. Ich zdaniem takie działania to kreatywna księgowość rządu dotycząca wydatków publicznych.
Czytaj też: Jacek Sasin o kontrolowanej upadłości LOT-u: Scenariusz możliwy, ale to absolutna ostateczność