- Ministerstwo Infrastruktury wraz z Głównym Inspektoratem Transportu Drogowego analizuje optymalny model procesu nakładania kar na kierowców poruszających się z nadmierną prędkością i stwarzających zagrożenie dla bezpieczeństwa uczestników ruchu drogowego, przy wykorzystaniu urządzeń rejestrujących obraz. Celem zmian legislacyjnych będzie poprawienie efektywności procesu nakładania kar oraz przekonanie kierowców, w tym także cudzoziemców, o nieuchronności kary oraz minimalizacja ryzyka wystąpienia wypadków na drogach - tłumaczył w rozmowie z "DGP" Szymon Huptyś, rzecznik resortu Infrastruktury.
Nowe zmiany zakładają, że po wskazaniu innej osoby, trzeba będzie uzyskać jej podpis pod deklaracją, że to ona prowadziła pojazd w momencie zrobienia zdjęcia przez fotoradar. W przeciwnym przypadku właściciel auta nie dostanie mandatu, tylko administracyjną karę pieniężną.
Jak podaje "Dziennik Gazeta Prawna", jej wysokość ma być dwa razy wyższa niż mandat za wykroczenie zarejestrowane przez fotoradar. Przykładowo przy przekroczeniu prędkości o więcej niż 30 km/h (maksymalny mandat 300 złotych) kara wyniesie 600 złotych.
Jak zaznaczył Huptyś, nowe regulacje mają również zapewnić wysoką efektywność egzekwowania kar. Ta, jak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli, jest obecnie na bardzo niskim poziomie. Na 204 tys. zarejestrowanych i zweryfikowanych wykroczeń popełnionych w latach 2015–2017 dopuszczono do przedawnienia aż 115 tys. spraw.