Rząd w ramach tarczy antykryzysowej przygotował kilka rozwiązań mających na celu pomoc osobom, które ucierpiały na skutek epidemii koronawirusa. Przedsiębiorcy najczęściej decydowali się skorzystać z trzymiesięcznego zawieszenia składek ZUS oraz świadczenia postojowego. ZUS wydał na ten cel kilkanaście miliardów złotych. Pod koniec czerwca Zakład informował o tym, że przyznał wnioski o zwolnienie z opłacania składek na kwotę ponad 11 mld zł, akceptując 1,4 mln wniosków. Koszty wypłaty świadczeń postojowych to z kolei wydatek rzędu 3,2 mld zł (stan na 18 czerwca).
ZUS zamierza sprawdzić, czy pieniądze przekazane przedsiębiorcom w rzeczywistości się im należały, zwłaszcza że bazowały głównie one na oświadczeniach wnioskodawców - podaje "DGP".
- W czasie epidemii, pomimo związanych z tym trudności, zakład realizuje swoje zadania odpowiedzialnie i z zachowaniem prawidłowego wydatkowania powierzonych mu środków publicznych. Warunki, które musi spełnić wnioskodawca, są do sprawdzenia. Przekazane we wnioskach dane będziemy weryfikować we współpracy z Krajową Administracją Skarbową - zapowiada Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS.
Eksperci cytowani przez "DGP" zwracają uwagę, że sam proces sprawdzania będzie należał do trudnych ze względu na liczne zmiany wprowadzane wraz z kolejnymi tarczami antykryzysowymi. Ponadto tłumaczą oni również, że większość przedsiębiorców nie musi się obawiać kontroli firmy.
Największe problemy będą mieli ci, którzy z premedytacją podali nieprawdziwe informacje dotyczące zwolnienia ze składek. Według nich ZUS może być bardziej dociekliwy w kwestii świadczenia postojowego. - Chodzi w szczególności o kolejne (drugie i trzecie) świadczenie, gdzie ZUS bazuje na oświadczeniu, że sytuacja względem pierwszego wniosku nie uległa poprawie. Tutaj jest najwięcej wątpliwości interpretacyjnych - tłumaczy Łukasz Kozłowski z Federacji Przedsiębiorców Polskich.