Andrzej Duda, zwycięzca wyborów prezydenckich 2020, zaproponował Polakom nie tylko utrzymanie wszystkich programów socjalnych, lecz także wprowadzenie nowych. Równolegle z transferami socjalnymi realizowane mają być inwestycje. Ile te wszystkie obietnice będą kosztować? Trudno to policzyć, ale spróbowaliśmy.
W ciągu pięciu lat prezydentury na spełnienie obietnic Andrzeja Dudy trzeba będzie wydać - w zależności od tego, ile z nich wejdzie w życie - od 350 do nawet 500 mld zł. To łączny koszt utrzymania programów socjalnych, wprowadzenia nowych i obiecanych przez prezydenta inwestycji przez najbliższe pięć lat.
Skąd te wyliczenia? Podsumowaliśmy roczny koszt projektów takich jak program 500 Plus czy "trzynastki" dla emerytów - prezydent obiecał bowiem, że ich nie odbierze. Dodaliśmy do tego kilka nowych obietnic - część z nich to wypłaty jednorazowe, inne mają być kosztami corocznymi. "Rachunek" powiększają też obietnice inwestycyjne - nawet jeśli założyć, że nie wszystkie środki przeznaczone np. na budowę CPK będą pochodzić bezpośrednio z budżetu, to w jakiś sposób go obciążą.
Główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju Aleksander Łaszek w rozmowie z Gazeta.pl przyznaje, że prezydent w kampanii obiecał sporo.
- Obietnice złożone przez Andrzeja Dudę w kampanii wyborczej to przede wszystkim usztywnianie wydatków. Po danych z lat 2015-2018 widać, że wszelkie nadwyżki były przekierowywane na transfery społeczne, wydatki na edukację. A badania, zdrowie, w rzeczywistości stały w miejscu. W czasach gorszej koniunktury utrzymanie sztywnych wydatków może być trudne. Ale rząd już pokazał - tak jak niektóre poprzednie - że w swoich planach i obliczeniach potrafi stosować kreatywną księgowość - stwierdził ekspert.
- Co do obietnic i planów wyborczych warto uzmysłowić sobie, że za prezydentury Andrzeja Dudy przybędzie 0,9 mln emerytów, a z rynku pracy ubędzie 0,7 mln pracowników. Wydatki związane z zobowiązaniami emerytalnymi i tak będą więc jeszcze rosły - dodał.
Poszczególne obietnice prezydenta Dudy rozbiliśmy na części składowe. Te, które są obietnicami długoterminowymi, pomnożyłem przez pięć lat kadencji prezydenta.
Utrzymanie obecnych zobowiązań corocznych:
Nowe zobowiązania jednorazowe:
Nowe zobowiązania coroczne:
Obietnice inwestycyjne:
Wśród obietnic złożonych "na miękko" wymienić trzeba:
Najważniejsza obietnica Andrzeja Dudy to utrzymanie obecnych programów socjalnych. Program 500 Plus w 2020 roku kosztuje budżet 41,2 mld zł. 300 Plus, czyli "tornistrowe" dla rodziców uczniów, kosztuje 1,4 mld zł. Trzynastki dla emerytów wydatkiem budżetowym nie są, bo rząd PiS sprytnie ukrył ten wydatek, zaciągając pożyczkę w ZUS. Jeśli jednak prezydent obiecuje, że wydatek dla emerytów będzie zachowany 13 mld zł, które trzeba będzie na niego wydać, do wyborczego rachunku należy dopisać. Z "czternastką" dla seniorów zrobić tego nie można, bo co prawda deklaracje z nią związane w kampanii padły, jednak nie były jednoznaczne.
Koszt socjalnych projektów PiS podliczyć można więc na 55,6 mld zł. Przez okres całej prezydentury daje to 278 mld zł.
Kolejna z obietnic, którą złożył Andrzej Duda, może być jeszcze bardziej kosztowna, niż "trzynastki". Emerytura stażowa, wypłacana po przepracowaniu odpowiedniej liczby lat, nie po osiągnięciu określonego wieku, mogłaby kosztować nawet 15 mld zł rocznie.
Prezydent Andrzej Duda naraził się części Polaków, podpisując ustawę finansującą TVP. Partyjny nadawca zgarnie co roku dwa miliardy złotych rekompensaty za utracony abonament. Chcąc zatrzeć złe wrażenie - Senat chciał bowiem, by zamiast dla TVP środki przeznaczyć na służbę zdrowia - prezydent obiecał Fundusz Medyczny. Jego utworzenie kosztować ma 4 mld zł rocznie. To 20 mld zł przez całą prezydenturę.
1,5 mld zł kosztować będzie z kolei spełnienie innej obietnicy prezydenta. Chodzi o dodatek solidarnościowy. Osoby, które utraciły pracę na skutek epidemii koronawirusa, wkrótce zaczną go otrzymywać.
Zarówno premier Mateusz Morawiecki, jak i Andrzej Duda zgodnie powtarzają, że na ciężkie czasy, wywołane przez epidemię koronawirusa, recepta może być tylko jedna. Inwestycje. Prezydent twardo deklaruje, że kluczowe projekty PiS będą kontynuowane.
Koszt budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego to 75 mld zł. Rocznie wyniesie więc ok. 10 mld zł. Przekop Mierzei Wiślanej, jak przyznaje sam rząd nieopłacalny pod względem biznesowym, kosztować będzie 2 mld zł. Łącznie te dwie inwestycje pochłoną więc 77 mld zł, a biorąc pod uwagę wydatki roczne 12 mld zł.
Wśród gospodarczych obietnic prezydenta znalazła się też ta dotycząca Funduszu Inwestycji Lokalnych. Źródłem środków przekazanych władzom lokalnym mają być co prawda unijne dotacje, ale ktoś o podziale środków musi zdecydować. Duda wyliczał, że każda gmina otrzyma 2 mln zł dotacji. Oznacza to koszt 5 mld zł.
Do wyborczego rachunku Andrzeja Dudy można też doliczyć inne pozycje, których oszacowanie jest niemożliwe. Koszty poniosło bowiem państwo. Od miesiąca rząd się nie zebrał, bo zarówno premier, jak i poszczególni ministrowie agitowali w całym kraju za kandydatem Zjednoczonej Prawicy.
Trudne do oszacowania są też inne obietnice Dudy, takie jak podniesienie przeciętnej płacy do równowartości 2000 euro w pięć lat. Oznaczałoby to wzrost względem dzisiejszych wynagrodzeń o mniej więcej 100 proc.
Obietnice Andrzeja Dudy zostały złożone w jeszcze jednym kontekście. Polskę czekają nie tylko wydatki związane z budową CPK. Będziemy musieli znaleźć środki i na inne wyzwania. Wśród największych wymienić trzeba neutralność klimatyczną, czyli odejście od węgla. Środki trzeba będzie też znaleźć na budowę elektrowni atomowej, której lokalizacja ma zostać wskazana do 2021 roku.
Warto też pamiętać o kolejnym tle obietnic złożonych przez Andrzeja Dudę. Polski Fundusz Rozwoju i Bank Gospodarstwa Krajowego emitują obligacje, które są źródłem zasilania tarczy antykryzysowej. Łączna wysokość środków może sięgnąć 200 mld zł. Część z tych pieniędzy do budżetu wróci - chociażby pod postacią podatków. Część tej kwoty trzeba będzie jednak spłacić i to za prezydentury Andrzeja Dudy.
Podliczanie wyborczych obietnic polityków to zadanie trudne, bo politycy zdają się nie zważać na koszty swoich obietnic. W ogromie liczb trudno się odnaleźć, a przeciętnemu wyborcy pewnie trudno sobie uzmysłowić, jak wiele kandydat, na którego oddał głos, tak naprawdę obiecał.
Czytaj też: Uszczelnienie VAT przestało działać? W 2019 r. dało 0,1 mld zł. Ekonomista: "Potrzebne będą nowe podatki"
Symbolicznie "wartość" każdego głosu oddanego na Andrzeja Dudę może wynosić 33 do 48 tys. zł. Na prezydenta zagłosowało bowiem 10,4 mln Polaków. Andrzej Duda trzeci raz na prezydenta wybrany jednak nie zostanie. Bez względu na to, ile z jego obietnic zostanie spełnionych, politycznej ceny najpewniej nie zapłaci.