O wzroście cen informujemy regularnie od ponad roku. Negatywny wyniki w maju, kiedy to inflacja wyniosła 3,8 proc. w porównaniu do analogicznego okresu w 2019 roku, zostały szybko przebite.
NBP poinformował o tym, że w czerwcu inflacja bazowa, w którą nie wliczane są ceny żywności oraz energii wyniosły 4,1 proc. Po raz ostatni tak wysoki wzrost cen obserwowaliśmy w 2001 roku. Wskaźnik ten jest najczęściej używanym przez analityków, gdyż pokazuje on tendencje cen tych dóbr i usług, na które polityka pieniężna prowadzona przez bank centralny ma relatywnie duży wpływ. Inflację bazową oblicza się wyłączając pewne grupy towarów i usług (w tym przypadku ceny żywności i energii) z ogólnego wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych (CPI).
Inne wskaźniki inflacji również nie napawają optymizem - inflacja po wyłączeniu cen administrowanych wyniosła 2,3 proc. (miesiąc wcześniej 1,9 proc.), natomiast po wyłączeniu cen najbardziej zmiennych 3,5 proc. (3,4 proc. miesiąc wcześniej).
Członek Rady Polityk Pieniężnej Jerzy Żyżyński zaznaczył, że można spodziewać się lekkiego skoku inflacji powyżej dopuszczalnego pasma odchyleń, ale później nastąpi jej stabilizacja na niższym poziomie. Potwierdzają to roczne projekcje inflacji, który są sporo niższe od wyników z czerwca. Z lipcowych prognoz inflacji NBP wynika, że w 2020 roku ukształtuje się ona na poziomie od 2,9 do 3,6 proc. (50 proc. prawdopodobieństwo. W 2021 roku ma być jeszcze niższa - 0,3-2,2 proc., natomiast w 2022 roku - 0,6-2,9 proc.
>>> Czytaj także: Inflacja pożera oszczędności. Rosnące ceny i rachunki frustrują Polaków. Przez kogo jest drogo?