W poniedziałek rano europejscy przywódcy wrócili na salę obrad podczas unijnego szczytu, ale po kilku minutach szef Rady Europejskiej Charles Michel ogłosił kolejną przerwę.
Michel przedstawił kolejną propozycję kompromisu, zmniejszając jeszcze bardziej pulę grantów w funduszu odbudowy po pandemii. W jego najnowszej propozycji dotyczącej funduszu w wysokości 750 miliardów euro pula dostępnych, bezzwrotnych grantów ma być zmniejszona do 390 miliardów euro. Początkowo miała ona wynieść pół biliona euro, podczas weekendu została zmniejszona do 450 miliardów euro. Teraz została obcięta jeszcze bardziej, by wyjść naprzeciw oczekiwaniom krajów z tak zwanej oszczędnej piątki z północy, czyli Holandii, Austrii, Danii, Szwecji i Finlandii.
Ale kraje południa Europy, dotknięte najmocniej przez kryzys wywołany pandemią, do tej pory nie chciały się godzić na zmniejszenie tej puli dotacji. Hiszpania i Włochy, wspierane przez Francję i Niemcy mówiły, że 400 miliardów euro to absolutne minimum. Do 14.00 przewodniczący Rady będzie prowadził negocjacje, by doprowadzić do porozumienia.
Nastroje wśród dyplomatów, którzy obserwują ten sam szczyt i zakulisowe rozmowy, są różne. Jedni mówią, że skoro wszyscy dotrwali do czwartego dnia szczytu, pierwotnie planowanego na dwa dni, to musi być szansa na porozumienie. Ale są też i tacy, którzy mówią, że przedłużające się rozmowy nie wyglądają dobrze, i że gdyby była szansa na porozumienie, to już dawno zostałoby ono osiągnięte.
Dyplomaci donoszą też o poirytowaniu postawą krajów z północy. Podobno, jak wynika z relacji jednego z nich, prezydent Francji skrytykował postawę tych krajów, głównie Holandii, która im przewodzi. Emmanuel Macron podczas wczorajszej wieczornej sesji powiedział, że Holandia w swoim uporze przypomina zachowanie Wielkiej Brytanii na szczytach, zwracając uwagę jak się to skończyło. Z kolei premier Włoch Giuseppe Conte miał powiedzieć do premiera Holandii Marka Ruttego, że tak postępując będzie zapewne bohaterem u siebie w kraju przez kilka dni, ale po kilku tygodniach będzie się tłumaczył z tego, że uniemożliwił Europie skuteczną odpowiedź na kryzys.
Kilkoro dyplomatów powiedziało brukselskiej korespondentce Polskiego Radia Beacie Płomeckiej, że z emocjonalnym apelem o kompromis zwrócił się do unijnych przywódców przewodniczący Rady. Odwoływał się do odpowiedzialności i solidarności i przypominał ustępstwa poczynione na rzecz krajów domagających się oszczędności. Charles Michel przypomniał piątce oszczędnych krajów ustępstwa już poczynione zgodnie z jej oczekiwaniami, jak cięcia w budżecie po 2020 roku, zwiększone rabaty i kontrolę nad wydawanymi pieniędzmi z funduszu.
Wysokość funduszu to tylko jeden z elementów całej pakietu, który trzeba uzgodnić. Inną kwestią jest postulat powiązania wypłaty unijnych funduszy z praworządnością. Szef Rady Europejskiej złagodził propozycję Komisji Europejskiej i zaproponował, by ewentualne sankcje wymagały zgody większości krajów. A o taką większość byłoby raczej trudno. Premier Węgier, który zapowiadał, że mimo to zawetuje szczyt jeśli zapisy pozostaną, podczas wczorajszej narady - jak relacjonują dyplomaci - nie podjął tematu.
Brukselska korespondentka Polskiego Radia Beata Płomecka informowała wczoraj, że możliwe jest jeszcze większe rozwodnienie mechanizmu "fundusze za praworządność" i dopisanie kolejnych zastrzeżeń: że musi być zapewnione równe traktowanie wszystkich krajów, że podejmowane decyzje nie mogą być dyskryminujące, że muszą być bezstronne w oparciu o dowody. Jeden z dyplomatów powiedział brukselskiej korespondentce, że Komisja Europejska zostanie poproszona o przygotowanie konkretnych kryteriów.