Bardzo złośliwie obszedł się los z Mateuszem Morawieckim. Nie minął jeszcze miesiąc, od kiedy premier przekonywał, że koronawirus "jest w odwrocie" i że latem jest on dużo słabszy, jak statystyki nowych zachorowań wyraźnie podskoczyły.
W czwartek Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 615 nowych przypadkach w Polsce. To rekordowy dobowy przyrost w naszym kraju od wybuchu epidemii i pierwszy raz, gdy liczba nowych zakażeń przekroczyła 600.
Ale warto też zauważyć, że ten wynik nie jest nagłym wyskokiem. Można rzec, że byliśmy do nadchodzącego rekordu przyzwyczajani pomału w ostatnich dniach, gdy statystyki pokazywały zwykle po ok. 450-550 nowych przypadków.
Już w środę średnia liczba zakażeń zaraportowanych przez resort zdrowia w ciągu ostatnich siedmiu dni (tj. od czwartku 23 lipca do środy 29 lipca włącznie) pokazywała rekord z przeciętnie 465 nowymi przypadkami. To wyższy wynik niż w pierwszej połowie czerwca, gdy mieliśmy dotychczasową najwyższą górkę zachorowań.
Czwartkowych 615 nowych przypadków tylko średnią siedmiodniową wyśrubował - do poziomu 493 zakażeń.
W czwartek epidemia koronawirusa w Polsce przebiła też dwie symboliczne granice. Po pierwsze, łączna liczba wykrytych zakażeń przekroczyła 45 tys. (wynosi 45 031). Po drugie, liczba zmarłych osób zakażonych koronawirusem przebiła 1,7 tys. (wynosi 1 709).
Za wyleczone uznano w Polsce dotychczas 33 643 osoby.
Niestety, zakończyliśmy też trwający około miesiąca trend, w którym liczba aktywnych przypadków koronawirusa w Polsce spadała. Obecnie według statystyk Ministerstwa Zdrowia zakażonych jest w Polsce 9 679 osób. Jeszcze półtora tygodnia temu było ich ok. 8,2 tys. Znów nowych przypadków przybywa szybciej niż osób wyleczonych.
Według danych Ministerstwa Zdrowia obecnie hospitalizowane są 1 694 osoby z koronawirusem. To najwięcej od 6 lipca. Kwarantanną domową objętych jest ponad 97,5 tys. osób (w porównaniu do ok. 83 tys. jeszcze miesiąc temu). Ostatnio więcej osób w Polsce przebywało na kwarantannie w pierwszej połowie maja br.
Polska dołączyła tym samym do krajów Europy i świata, w których epidemia znów o sobie przypomina. Swój urlop przerwał minister zdrowia Łukasz Szumowski. Premier Morawiecki w czwartek nie wykluczył wprowadzenia lub przywrócenia obostrzeń, zaznaczył jednak, że na razie nie ma takich zaleceń. Zaapelował natomiast o przestrzeganiE obowiązujących restrykcji, w tym m.in. limitu 150 uczestników wesel. To głównie na nich ma się rozprzestrzeniaĆ koronawirus.
Morawiecki zdradził też, że rząd zastanawia się nad wprowadzeniem obowiązkowej kwarantanny dla przyjeżdżających do Polski z niektórych krajów, np. z Hiszpanii.
O rozwagę, dystans społeczny i noszenie maseczek, zaapelowała też w czwartek Naczelna Izba Lekarska.
Z trwogą obserwujemy w całym kraju liczne przypadki lekceważenia tych zasad. Zachowania takie są skrajnie nieodpowiedzialne i prowadzą do sytuacji, w której druga fala epidemii może pojawić się w Polsce nie w związku z jesienną falą przeziębień i zachorowań, ale znacznie wcześniej, na skutek takich właśnie zachowań
- napisała NIL w apelu.
Tego, że czwartkowych 615 nowych zakażeń wcale nie musi pozostać dobowym rekordem na długo, obawia się też m.in. Filip Chudy z Zakładu Metod Numerycznych Instytutu Informatyki Uniwersytetu Wrocławskiego, analizujący dane dotyczące epidemii od jej początku.
Nastawmy się na następne rekordy w najbliższych dniach. Nawet jakby dzisiaj wprowadzić obostrzenia, to ich efekt zobaczymy dopiero za kilka-kilkanaście dni
- pisze Chudy na Twitterze.
Czytaj też: Europa znów walczy z pandemią. Wzrost zakażeń w Hiszpanii, nowe ograniczenia w Belgii [WYKRES DNIA]