Jabłka są w tym roku wyjątkowo drogie. Pod koniec lipca w Rynku Hurtowym w Broniszach ceny jabłek w zależności od odmiany wahały się od 5 do 11 zł za kilogram, obecnie ceny są już niższe - zaczynają się od 2 zł za kilogram. W sklepach za owoce wciąż trzeba jednak płacić wiele.
Jan Krzysztof Ardanowski, minister rolnictwa, goszcząc w Money.pl, został spytany o to, dlaczego w niektórych sklepach ulubione owoce wielu Polaków kosztowały najpierw 12,99 zł, a później, w promocji, 8,99 zł.
- Pan musi płacić te pieniądze? Kto panu każe te jabłka kupować? - zapytał minister. - Jeżeli kupiec przesadza, jest złodziejem, który chce pana oszukać i życzy sobie za jabłka po 12 zł, które u rolnika kosztują 50 gr czy złotówkę, to pan się daje nabijać - dodał.
Ardanowski zaznaczył, że sprzedawca ma prawo ustalać ceny na takim poziomie, ponieważ działa na zasadzie wolnego rynku. Stwierdził jednak, że wysokie ceny w sklepach nie mają wpływu na to, ile za owoce otrzymują rolnicy.
Minister rolnictwa stwierdził też, że wysoka cena jabłek może być przejściowa. - Słyszałem o cenie czereśni po 70 zł. Kto kupuje takie czereśnie? Teraz kiedy jest sezon, także jabłka również będą zdecydowanie tańsze - przekonywał.
- Wiosna była bardzo sucha, więc również zawiązki spadały z drzew. To jest naturalne, że żywność podlega pewnym fluktuacjom wynikającym z cyklu produkcyjnego, z warunków, z klimatu. Nie należy dać się "nabijać w rogi" przez handlarzy, którzy czują przewagę - dodał minister.
Ardanowski tłumaczył też ceny reakcją na epidemię koronawirusa. - W sklepie bierzemy pierwsze, co się tam pojawi i z tego powodu jesteśmy często oszukiwani, podejmujemy głupie decyzje - stwierdził minister. Jego zdaniem robimy tak dlatego, że boimy się zakażenia i chcemy jak najszybciej wyjść ze sklepu.
Z analiz branżowego portalu sadyogrody.pl wynika, że w ciągu trzech ostatnich miesięcy owoce podrożały, w porównaniu z zeszłym rokiem, o 21 proc. To jednak ceny jabłek wzrosły najbardziej - o 127,4 proc. Droższe, o 34,3 proc., są cytryny, a nektarynki o 28,5 proc.
- Wysoki poziom cen podstawowego asortymentu, tj. jabłek, dawał detalistom pole do wyższych marż w przypadku innych owoców. Popyt przesuwał się z najbardziej drożejących towarów na te, których ceny wzrosły w mniejszym zakresie. Jabłka podrożały najbardziej, bo wielkość zbiorów i zapasów była przeszacowana – wyjaśnia cytowany przez portal dr Paweł Kraciński z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.