Epidemia koronawirusa wciąż trwa, ale wchodząc do sklepów oraz galerii handlowych można odnieść wrażenie, że wiele osób o tym zapomniało. W związku z tym nasuwa się pytanie, czy osoby nienoszącą maseczek ochronnych mogą zostać wyproszone ze sklepów.
Na początku sierpnia ówczesny minister zdrowia Łukasz Szumowski zapowiedział masowe kontrole inspektorów sanitarnych oraz policji. Funkcjonariusze sprawdzają, czy właściciele sklepu pilnują, aby placówki handlowe przestrzegały zasady reżimu sanitarnego. Należy do nich m.in. obowiązek zakrywania ust i nosa. Za złamanie zasad grozi im kara do 30 tys. zł.
Ponadto zgodnie z zapowiedziami Szumowskiego jeszcze w tym miesiącu w życie mają wejść przepisy, które unormują tę kwestię. Jak na razie, Ministerstwo Zdrowia tylko apeluje, aby pracownicy sklepów wypraszali klientów bez maseczek. Same sieci również apelowały o przestrzegania obowiązku noszenia maseczek. Specjalny komunikat w tej sprawie wystosowała IKEA, która zaznaczyła, że chodzi o to, aby dbać o zdrowie.
"Rzeczpospolita" wyjaśnia, że pod względem prawnym nie ma możliwości, aby wyproszony klient mógł zarzucić złamanie kodeksu wykroczeń, który mówi w art. 135, że kto bez uzasadnionej przyczyny odmawia sprzedaży, podlega grzywnie.
Z drugiej strony Właściciele sklepów boją się także kar, które mogą nałożyć inspektorzy sanepidu. Jak wyjaśnia cytowany przez "RP" Piotr Szutenberg, asesor sądowy z Gdańska, "dopuszczenie do przebywania w obiekcie osób z niezakrytą twarzą nie może być traktowane jako naruszenie obowiązków przez obsługę sklepu".