Wirtualna Polska informuje, że próbne monety z czasów PRL zdrożały od 2012 r. o nawet 80 proc. Ewenementem pozostaje jednak cena 10 groszowej monety z 1973 r. Za aluminiową monetę, która jest pozbawiona znaku mennicy, kolekcjonerzy mogą zapłacić nawet 15-20 tys. zł.
10-groszówka z 1973 r. może osiągnąć taką cenę na październikowej aukcji. O wyjątkowości monety świadczy to, że w okolicach szponów orła znajduje się pusta przestrzeń. Zwykle w tym miejscu znajdują się wybite litery MW, które oznaczają Mennicę Warszawską. Ten drobny szczegół sprawia, że moneta uzyskała wyjątkową wartość w oczach kolekcjonerów.
Moneta 10-groszowa z lat 70. stała się najrzadszą monetą obiegową PRL. Jeszcze pięć lat temu jej wartość była znacznie niższa. Szacowano ją na ok. 7-8 tys. zł.
- Z jednej strony można powiedzieć, że to zarobek jedynie rzędu kilku tysięcy złotych, z drugiej - trudno wskazać na rynku lokatę, która w horyzoncie pięcioletnim niemal podwoi nasz wkład - powiedział Michał Niemczyk, prowadzący antykwariat w Warszawie, w rozmowie z Wirtualną Polską.
Wiadomość o niezwykle wysokiej cenie za 10-groszową monetę sprawiła, że antykwariaty w Warszawie zostały zalane prośbami o wycenę starych monet.
- Nie pamiętam, kiedy ostatni raz otrzymaliśmy tyle maili z monetami PRL do wyceny, zwłaszcza że poruszenie objęło cały demograficzny przekrój: odwiedzali nas ludzie starsi, dzwonili biznesmeni w średnim wieku, pisali nastoletni posiadacze klaserów po dziadku - dodaje Michał Niemczyk.
Przeszukując strych albo wyrzucając stare rzeczy, warto dwa razy sprawdzić, co mogą kryć zakamarki naszych domów. Antykwariusz dodaje, że na fali nowego zainteresowania numizmatyką trafiły do niego liczne, rzadkie okazy. Jeden z jego klientów za zaledwie kilka monet uzyskał 5 tys. zł.