Mamy polski lek na COVID-19! Lek, który działa. Lek, który zabija COVID-19
- napisała na Twitterze w środę spółka Biomed Lublin. W bardzo podobnym tonie pisał senator PiS dr Grzegorz Czelej, jeden z inicjatorów projektu stworzenia leku. W świat poszły słowa Czeleja z konferencji o tym, że lek na COVID-19 mamy jako pierwsi na świecie.
Na te wieści kurs akcji Biomedu na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych poszybował o ponad 35 proc. w górę - z ok. 16 do 22 zł.
Tyle, że za chwilę, gdy obserwatorzy rynkowi zaczęli doczytywać, co właściwie ogłosił Biomed, okazało się, że optymizm rynkowy może być trochę przesadzony. Żeby nie było wątpliwości - prace nad polskim lekiem idą zgodnie z planem, lubelska spółka pracuje na pełnych obrotach. Ale w środę do żadnego przełomu - co mogły sugerować tweety - wcale nie doszło.
Biomed Lublin zakończył produkcję pierwszej partii leku, ale wkrótce "dopiero" rozpoczną się badania kliniczne - czyli na pacjentach. Na razie skuteczność leku sugerują badania laboratoryjne, ale to tylko jeden z etapów prac nad nim. Minie natomiast jeszcze przynajmniej kilka miesięcy, zanim zostanie całkowicie przebadany, zarejestrowany i będzie mógł być szerzej podawany chorym. Abstrahując już od tego, że wolumen produkcji będzie zależny od dostępności osocza ozdrowieńców - a to może być (chociaż oczywiście nie musi) pewnym ograniczeniem.
Samo Ministerstwo Zdrowia jeszcze w środę w odpowiedzi na pytania "Pulsu Biznesu" klarowało, że preparat przygotowany przez Biomed jest dopiero kandydatem na produkt leczniczy.
Powstało więc pytanie, czy to inwestorzy nie zrozumieli, o co Biomedowi chodziło, czy to jednak spółka wieściami o "działającym leku" nie przeszarżowała. Tym bardziej, że spółki giełdowe szczególnie powinny z wielką ostrożnością podchodzić do tego, co i jak komunikują.
Słuchałem konferencji Biomedu z niedowierzaniem i oburzeniem. Jak można tak manipulować rynkiem bazując na dalekich od prawdy tezach? To powinno być karalne
- grzmiał na Twitterze Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych. Padały pytania, czy obrót akcjami Biomedu nie powinien zostać czasowo zawieszony.
Prędzej czy później, jakiś regulator zajmie się tym konkretnym tłitem
- przewidywał Przemysław Barankiewicz, bloger finansowy zbyka.pl, wiceprezes CFA Society Poland.
Rozumiem, że Urząd Komisji Nadzoru Finansowego nie ma nic przeciwko temu by spółka komunikowała przed rozpoczęciem badań klinicznych, że ma lek, który działa?
- pisał inny znany bloger giełdowy Trystero.
Wywołana do tablicy Komisja Nadzoru Finansowego szybko zabrała głos.
UKNF na bieżąco monitoruje aktywność m.in. spółki Biomed SA w zakresie jej planów dotyczących produkcji leku na Covid-19 pod kątem prawidłowości wypełniania obowiązków informacyjnych. Urząd jest w kontakcie ze spółką i podejmuje stosowne czynności wyjaśniające dotyczące jej komunikowania się z inwestorami
- napisał na LinkedIn Jacek Barszczewski, rzecznik UKNF. Przypomniał, że urząd może wydawać spółkom zalecenia mające na celu zaprzestanie naruszania obowiązków informacyjnych.
Odpowiednie komórki analityczne UKNF weryfikują także na bieżąco zachowanie uczestników obrotu ze szczególnym uwzględnieniem przebiegu notowań spółek publicznych, w odniesieniu do których mogły wystąpić nieprawidłowości polegające na manipulacji kursem lub wykorzystaniu informacji poufnych
- przypominał Barszczewski. Uczulał także inwestorów, aby ci nie podejmowali pochopnych decyzji inwestycyjnych co do spółek, których działalność jest związana z pandemią.
Do wątpliwości inwestorów i ekspertów ustosunkowała się także w czwartek sama spółka Biomed Lublin. I wygląda na to, że - delikatnie rzecz ujmując - nie zgadza się z zarzutami.
W dobie pandemii, zamiast dyskutować nad semantyką, lepiej jest skupić się na działaniach i szukaniu wszelkich zgodnych z prawem sposobów, aby chorzy mogli jak najszybciej otrzymać lek, który być może uratuje ich życie
- pisze w swoim oświadczeniu Biomed.
Spółka przekonuje, że zna wymogi prawa. Przytaczając m.in. przepisy z Prawa farmaceutycznego oraz powołując się na zezwolenie z Głównego Inspektora Farmaceutycznego wskazuje, że "można mówić, iż mamy nie tylko lek, ale i produkt leczniczy".
Zakończono produkcję i dziś można powiedzieć, że jest lek na COVID-19. Spółka działa zgodnie z założeniami i kolejnym krokiem będą niekomercyjne badania kliniczne przeprowadzone w ramach grantu Agencji Badań Medycznych przez zespół pod kierunkiem prof. Krzysztofa Tomasiewicza, których celem jest potwierdzenie skuteczności i ustalenie dawki terapeutycznej
- pisze Biomed w oświadczeniu.
Po środowym mocnym wzroście kursu Biomedu, od czwartku akcje spółki tanieją. Obecnie płaci się za nie poniżej 17 zł.
Warto natomiast dodać, że w całym 2020 r. akcje Biomedu podrożały o niemal 1500 proc. Na początku stycznia ich kurs wynosił nieco ponad 1 zł.