Powiedzieć, że amerykański rynek domów zaskakująco dobrze sobie radzi w czasach pandemii, to nic nie powiedzieć. W rzeczywistości jest bardzo rozgrzany i podają na nim spektakularne rekordy. Potwierdzają to zarówno twarde dane, jak i obserwacje oraz szacunki amerykańskich pośredników nieruchomości.
W czwartek Departament Handlu USA podał, że sprzedaż nowych domów za oceanem powiększyła się w sierpniu o 4,8 proc. do 1,01 mln. To najwyższy wynik od września 2006 roku, a więc czasów tuż przed krachem na rynku nieruchomości w Stanach, który zapoczątkował ogromny, ogólnoświatowy i kilkuletni kryzys.
Analitycy nie spodziewali się tak dobrych wyników. Prognozowano pewne wyhamowanie na rynku domów, sprzedaż miała zmniejszyć się w sierpniu o 1 proc.
Departament Handlu skorygował przy tym dane za lipiec: sprzedano 965 tys. nowych domów, a nie 901 tys., jak szacował wcześniej.
Raj dla pośredników, ceny domów w górę
Powyższe dane korelują z tymi, które zbiera amerykańskie stowarzyszenie pośredników nieruchomości (National Association of Realtors - NAR). Wynika z nich, że sprzedaż istniejących już domów w Stanach w sierpniu powiększyła się o 2,4 proc. do 6 mln domów. To 10,5 proc. więcej niż rok temu i zarazem najlepszy rezultat od grudnia 2006 roku, a więc też czasów tuż przed krachem na rynku nieruchomości.
Popyt na domy jest ogromny. W sierpniu sprzedający domy średnio musieli czekać na kupca tylko 22 dni -najkrócej w historii, a przynajmniej do czasów gdy NAR zbiera tego typu dane. Podaż przestaje przy tym nadążać za popytem. Pod koniec sierpnia do kupienia było w USA 1,49 mln domów, ponad dwukrotnie mniej niż w 2006 roku, w miesiącach, w których bito rekordy sprzedaży.
To wszystko powoduje, że szybko rosną ceny. Średnio za dom trzeba zapłacić już za oceanem ponad 310 tys., o 11,4 proc. więcej niż w trzecim kwartale ubiegłego roku.
Rekordy na amerykańskim rynku domów jednorodzinnych analitycy łączą z tanimi kredytami. Oprocentowanie kredytów hipotecznych w USA było w sierpniu rekordowo niskie. To z kolei pochodna bardzo luźnej polityki monetarnej prowadzonej przez Fed.
Na razie niewielu analityków za oceanem widzi ryzyko kolejnego załamania rynku. Raczej są zdania, że rosnące ceny domów stopniowo będą stawać się coraz większą barierą dla kupujących. Ich zdaniem rynek więc wyhamuje raczej płynnie niż skokowo i się ustabilizuje. Byłoby doskonale - dla całego świata, nie tylko USA - gdyby ich prognozy się sprawdziły.