Zapasy wolnych respiratorów kurczą się z dnia na dzień. Czy dla kogoś może zabraknąć?

Ministerstwo Zdrowia poinformowało we wtorek, że obecnie w Polsce przez chorych na COVID-19 zajęte są aż 263 respiratory. To o 100 proc. więcej niż jeszcze osiem dni temu. Czy respiratorów wystarczy dla wszystkich potrzebujących?

Z dnia na dzień liczby są coraz bardziej alarmujące. Niby Ministerstwo Zdrowia cały czas powtarza, że Polska dysponuje wystarczającą liczbą respiratorów, a liczby rzeczywiście na razie mogą wyglądać dość niegroźnie. Rzecznik resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz mówił w poniedziałek mówił, że zabezpieczono w całej Polsce ponad 830 respiratorów. Skoro w użyciu jest obecnie 263, to znaczy, że z polskich zapasów na pandemię jeszcze około 2/3 maszyn stoi wolnych.

Problem tylko w tym, że liczba pacjentów w ciężkim stanie, wymagających wsparcia respiratora, drastycznie rośnie. Jeszcze dwa tygodnie temu liczba zajętych maszyn oscylowała wokół 80-90. Od tego czasu mamy wzrost o 200 proc. Na koniec września w użyciu było 159 maszyn. Przez pierwszych pięć dni października ta liczba wzrosła o ponad 100. 

Alarmujący jest także fakt, że o ile w ostatnich około dwóch tygodniach liczba zajętych respiratorów (meldowana w codziennych raportach Ministerstwa Zdrowia) rosła o kilka czy kilkanaście sztuk, o tyle w poniedziałek i we wtorek resort zdrowia informował o przyroście kolejno 28 i aż 44. Innymi słowy - tempo "zajmowania" respiratorów w ostatnich dwóch dniach bardzo wyraźnie przyspieszyło. Oby był to tylko "wyjątkowy" wystrzał w statystykach z ostatnich dwóch dni, a nie nowa reguła.

Bardzo kiepsko wygląda też wgląd w stan osób hospitalizowanych. Porównując liczbę obecnie zajętych respiratorów (263) z liczbą osób hospitalizowanych (3719) okaże się, że już ponad 7 proc. chorych na COVID-19 przebywających w szpitalach wymaga wsparcia respiratora. W ostatnich miesiącach ten odsetek oscylował wokół 3,5-5 proc., szybko rosnąć zaczął dopiero około dwa tygodnie temu. 

Czy respiratorów wystarczy dla wszystkich?

Na jak długo w najgorszym scenariuszu wystarczy polskich zapasów respiratorów? To oczywiście bardzo niewymyślne, wręcz prowizoryczne ćwiczenie liczbowe, ale gdyby codziennie liczba zajętych maszyn rosła o 15 (średni dobowy przyrost w ostatnim tygodniu), to poziom 830 respiratorów (czyli wszystkich zabezpieczonych) przebilibyśmy 12 listopada. Przyrosty o 20 dziennie oznaczałby, że polskie zapasy wyczerpią się około 3 listopada, zaś o 30 dziennie - że problem będziemy mieli już około 24 października. 

Oczywiście, tak jak napisaliśmy, są to bardzo uproszczone wyliczenia, z kilku powodów. Po pierwsze - ktoś jeszcze respiratory musi obsługiwać. Jeśli epidemia (nie tylko zakażenia, ale i kwarantanny czy wypowiedzenia) zdziesiątkuje personel medyczny, możemy mieć problem wcześniej. Należy też pamiętać, że im szybciej będziemy zbliżamy się do granic wytrzymałości systemu, tym bardziej uciążliwe (i problematyczne dla gospodarki) obostrzenia będą nam grozić.

Z drugiej strony - rząd zapewnia, że w razie potrzeby liczbę respiratorów dla chorych na COVID-19 można jeszcze zwiększyć. We wszystkich szpitalach w Polsce mamy ich ponad 11 tysięcy. Tyle, że wtedy maszyn może zabraknąć dla innych osób. Poza tym istnieją różne typy wentylacji mechanicznej, nie każde urządzenie w danej sytuacji może być przydatne. Teoretycznie, gdyby było naprawdę dramatycznie, można sobie wyobrazić wsparcie z innych krajów, chociaż przecież w zasadzie cała Europa mierzy się obecnie z dużym wzrostem zakażeń.

A "z trzeciej strony" - mówienie w skali całego kraju o dostępności respiratorów (czy łóżek szpitalnych) dla chorych na COVID-19 może być mylące. Lokalnie już zdarza się wszak, że karetki wożą chorego od szpitala do szpitala. Nie da się w obecnych okolicznościach całkowicie wykluczyć sytuacji, w której w danym szpitalu czy regionie zabraknie wolnych respiratorów, zaś będą one dostępne na drugim końcu Polski. Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że system relokacji respiratorów działa, ale - nawet przyjmując, że tak jest - nie zawsze niestety wsparcie musi przyjść na czas. Wówczas lekarze mogą stanąć przed dramatyczną decyzją - kogo podpiąć do jedynej wolnej maszyny.

Pod koniec września parafia św. Katarzyny w Radzikach Dużych (województwo kujawsko-pomorskie) informowała na swoim profilu na Facebooku o śmierci mieszkającego na plebanii pana Wojciecha, dla którego - według relacji parafii - w ostatnich dniach zabrakło respiratora. Post po kilku dniach zniknął.

Wiosną z kolei Paweł Reszka, dziennikarz "Polityki" i autor książek o polskim systemie ochrony zdrowia (w tym niedawno wydanego "Stanu krytycznego", dokumentu m.in. ze szpitali jednoimiennych) w rozmowie w TOK FM przytoczył sytuację z pewnego szpitala powiatowego, w którym pozostał jeden respirator. Pozostałe trafiły do placówek zakaźnych. Niestety, do tego szpitala trafiło dwóch pacjentów wymagających podłączenia do respiratora. Efektu można się domyślić - przeżył tylko jeden z nich.

Pamiętam, że w jednym ze szpitali jednoimiennych po prostu [respiratory - red.] podpierały ścianę. I wiedziałaś, że stojący przed tobą respirator transportowy, który nie nadaje się do pracy ciągłej, 70 km dalej mógłby komuś uratować życie. Nie wiem, czy można to było zrobić lepiej, ale na miejscu rządu bym się aż tak bardzo nie chwalił…

- mówił z kolei Reszka kilka tygodni temu w rozmowie z portalem medonet.pl. To pokazuje, jak kluczowe jest optymalne rozmieszczenie respiratorów i błyskawiczne reagowanie na bieżącą sytuację w konkretnych szpitalach i regionach. Błędy mogą kosztować czyjeś życie. Nawet, jeśli ze statystyk rządowych wynika, że wolnych respiratorów mamy pod dostatkiem.

Zobacz wideo
Więcej o: