Jak pisał w lipcu "Deutsche Welle", Dobrina D. z Bułgarii, zgodnie z umową z jej bułgarską agencją pośrednictwa pracy, powinna była pracować tylko sześć godzin dziennie i tylko za ten czas otrzymywała wynagrodzenie - 950 euro netto miesięcznie. Tyle, że Bułgarka 96-letnią Niemką opiekowała się 24 godziny na dobę, bez dni wolnych. - Moja firma pośrednictwa mnie oszukała - nie owijała w bawełnę kobieta i oddała sprawę do niemieckiego sądu.
Ten, jak donosi portal money.pl, przyznał kobiecie rację już w drugiej instancji. Na rzecz Bułgarki zasądzono wynagrodzenie za "nadgodziny" po stawce wynagrodzenia minimalnego w Niemczech w czasie, gdy kobieta tam pracowała. Podliczono, że kobiecie należy się aż 42 tys. euro.
I choć wyrok nie jest jeszcze prawomocny - teraz zajmie się nim Federalny Sąd Pracy - to już teraz niemieckie media wieszczą poważne zmiany w systemie opieki nad osobami starszymi. Z kolei związkowcy w Polsce przekonują, że sprawa otwiera furtkę innym poszkodowanym kobietom, także z Polski.
Sprawa ta stanowi sygnał dla firm zatrudniających do pracy na terenie Niemiec, że można uzyskać odszkodowanie za demonstracyjne łamanie prawa. Potrzebne są jednak jasne, precyzyjne przepisy, które zakażą wyzysku opiekunek, a zarazem będą konsekwentnie karać wszystkie agencje łamiące prawo
- mówi cytowany przez money.pl Piotr Szumlewicz, przewodniczący Związkowej Alternatywy. Dodaje, że kierowany przez niego związek otrzymuje od polskich opiekunek pracujących w Niemczech skargi dotyczące m.in. zaniżania wynagrodzeń i nielimitowanego czasu pracy. Rozważa zgłoszenie do sądu "kilku najbardziej uderzających przypadków łamania prawa". Jak zastrzega jednak Agnieszka Misiuk z projektu Faire Mobilitaet, walka w sądzie jest możliwa wyłącznie przez osoby, które pracują za granicą legalnie i które skrupulatnie dokumentowały czas pracy.
Według szacunków ekspertów, w niemieckich domach opieką osób starszych i chorych zajmuje się obecnie nawet 300 tysięcy kobiet z Europy Środkowo-Wschodniej. To przede wszystkim Polki, Rumunki czy Bułgarki. Niestety, rzeczywistość wielu z nich wygląda tak, jak Dobriny z Bułgarii i tak, jak opowiada m.in. Szumlewicz.
Jak mówił niedawno Szef Federalnego Stowarzyszenia Usług Opiekuńczych Thomas Eisenreich w rozmowie z "Rheinische Post", jeżeli wziąć pod uwagę 24-godzinną pracę opiekunek, wynagrodzenie za godzinę w przeliczeniu wynosi 2,08 euro. Dodawał, że często w ogóle nie dochodzi do podpisania jakiejkolwiek umowy, do zawarcia ubezpieczenia czy urlopu. Niejednokrotnie warunki zakwaterowania są skandaliczne. Chociażby wtedy, kiedy opiekunki muszą nocować w byłym łożu małżeńskim, obok osoby, którą się zajmują. - Jeżeli kierowalibyśmy się narodowymi kryteriami, 24-godzinna opieka oznaczałaby mniej więcej 3,5 miejsc pracy. Tak, aby mogły być zapewnione dni wolne czy urlop. Przeliczając dawałoby to 9100 euro miesięcznie - tłumaczył.
Czytaj więcej: Niemieccy eksperci: Warunki pracy opiekunek z Europy Środkowo-Wschodniej są nie do przyjęcia