Firmy, które najbardziej ucierpiały w wyniku obostrzeń wprowadzonych na skutek epidemii koronawirusa, będą mogły liczyć na pomoc. Szczegóły projektu, który nocą trafił do Sejmu, omówił na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki. Swoje stanowisko przedstawili też minister rozwoju Jarosław Gowin i Tadeusz Kościński, szef resortu finansów.
- Znajdujemy się w decydującym momencie. Idziemy wąską ścieżką pomiędzy zapaścią gospodarczą a wybuchem epidemii. Wirus nie zostawia nam wiele pola manewru, ale wszystkie przedsiębiorstwa objęte rygorem będą objęte programem wsparcia - zapowiedział szef rządu.
Przedstawił też, na co liczyć mogą przedsiębiorcy poszkodowani przez drugą falę koronawirusa. - Zwolnienie ze składki ZUS za listopad, postojowe, czyli dopłatę z budżetu państwa do utrzymania zatrudnienia, po trzecie bezzwrotne dotacje wysokości 5000 zł dla małych i mikrofirm.
Szef rządu wyjaśnił też, że udzielenie pomocy wymaga osiągnięcia przychodu mniejszego o 40 proc., niż w październiku i listopadzie 2019 roku. Zapewnił, że wsparcie dotyczy 170 tys. firm, w których łącznie zatrudnionych jest 372 tys. pracowników, a wartość pomocy wyniesie 1,8 mld zł.
Szef rządu wyjaśnił też, że aktualnie udzielenie pomocy możliwe jest tylko za listopad. Nie wykluczył jednak utrzymania restrykcji i przedłużenia pakietu pomocowego.
- Prezentowane rozwiązania dotyczącą listopada, życzyłbym sobie, żeby na listopadzie się to skończyło. Miejmy nadzieję, że pod koniec listopada będziemy mogli dopuścić przedsiębiorców do normalnej działalności - stwierdził Morawiecki.
Obecny na konferencji Jarosław Gowin zapewnił, że rozwiązania zaproponowane dla przedsiębiorców są pokłosiem bardzo szerokiego dialogu. Zasugerował, że pomoc dla firm, a zatem i obostrzenia, mogą zostać utrzymane w kolejnych miesiącach.
- Rada ministrów zostaje wyposażona w prawo przedłużania pomocy - stwierdził Jarosław Gowin.
Jego słowa poparł premier Morawiecki, który zapowiedział, że jeżeli fala zachorowań nie opadnie, rząd "dokona odpowiednich decyzji" w odniesieniu do grudnia i stycznia.
Czytaj też: Koronawirus. Coraz więcej zajętych łóżek i respiratorów [MONITORUJEMY SYTUACJĘ]
Na konferencji wypowiedział się też Tadeusz Kościński, minister finansów. - Poprzednie tarcze finansowe działały na zasadzie helicopter money, obecnie potrzebujemy zmienić naszą strategię. Przechodzimy na nowe zasady, gdzie stosowana jest chirurgiczna precyzja - stwierdził. - Mamy pieniądze na dalsze wspieranie gospodarki - zapewnił.
Szef resortu finansów odwołał się do pojęcia "helicopter money" stosowanego przez zachodnich ekonomistów. Opisuje ono sposób reagowania na kryzys - zasypywanie firm i konsumentów deszczem pieniędzy, który ma na celu pobudzenie gospodarki, przeciwdziałanie upadłościom, wzrostowi bezrobocia. Jadwiga Emilewicz, którą po rekonstrukcji rządu zastąpił Gowin, właśnie w taki sposób opisywała strategię polskiego rządu na walkę ze skutkami pandemii.
- Pomoc publiczna będzie kierowana dokładnie tam, gdzie jest potrzebna. Musimy to zrobić bezpiecznie i odpowiedzialnie - sprecyzował szef resortu finansów.
Tadeusz Kościński stwierdził też, że rząd stanął przed wyborem: zwiększyć zadłużenie państwa, czy pozostawić przedsiębiorców samym sobie. Stwierdził, że poziom wsparcia udzielony przez polski rząd jest jednym z najwyższych na świecie. Zapewnił, że pomimo wydatków polska będzie miała najpłytszą recesję, najniższe bezrobocie, a dynamika wzrostu kraju będzie jedną z najwyższych.