Firmy, które skorzystały z pomocy w ramach tarczy antykryzysowej muszą działać - nawet jeśli ich obecna sytuacja, wywołana drugą falą epidemii koronawirusa, nie do końca na to pozwala.
Jak zauważa "Dziennik Gazeta Prawna" skorzystanie z tarczy antykryzysowej, którą dystrybuował Polski Fundusz Rozwoju, wiąże się ze zobowiązaniami. Jednym z nich jest kontynuowanie działalności przez 12 miesięcy od otrzymania środków. W przeciwnym razie korzystającym z rządowego parasola grozi konieczność zwrotu 100 proc. pobranych pieniędzy.
We wcześniejszych wypowiedziach szef PFR twierdził, że strategia walki z epidemią, którą przedstawił premier Mateusz Morawiecki, obecnie wyklucza pełen lockdown. Stwierdził też, że sytuacja gospodarcza jest stabilna i nie wymaga - przynajmniej obecnie - aż tak znacznej skali pomocy publicznej jak w drugim kwartale.
Paweł Borys wyjaśnił też, że pomoc wypłacona przedsiębiorcom w ramach zwalczania skutków koronawirusa powinna wystarczyć na dłużej.
- Konstruując program, zakładaliśmy, że pandemia będzie miała dłuższy wpływ na gospodarkę, stąd od razu środki te były znaczące i powinny zabezpieczać firmy i finansowanie miejsc pracy co najmniej do końca roku - stwierdził Borys.
Borys przypomniał też, że z tarczy finansowej PFR małe i średnie firmy otrzymały wsparcie w łącznej kwocie 61 mld zł. Po pomoc sięgnęło łącznie 345 tysięcy firm.
Czytaj też: Strajk Kobiet. Setki firm przyłączają się do protestu. "Kobietą nie jestem, ale solidarnie zamykam"
We wtorek premier Mateusz Morawiecki przedstawił plany rządu dotyczące pomocy dla firm poszkodowanych przez epidemię koronawirusa. Na konferencji obecny był też Tadeusz Kościński, szef resortu finansów. Zapowiedział, że strategia dotycząca pomocy dla firm będzie odmienna od tej przyjętej wiosną.
- Poprzednie tarcze finansowe działały na zasadzie helicopter money, obecnie potrzebujemy zmienić naszą strategię. Przechodzimy na nowe zasady, gdzie stosowana jest chirurgiczna precyzja - stwierdził. - Pomoc publiczna będzie kierowana dokładnie tam, gdzie jest potrzebna. Musimy to zrobić bezpiecznie i odpowiedzialnie - sprecyzował szef resortu finansów.
Minister Kościński użył pojęcia "helicopter money" stosowanego głównie przez zachodnich ekonomistów. Opisuje ono sposób reagowania na kryzys - zasypywanie firm i konsumentów deszczem pieniędzy, który ma na celu pobudzenie gospodarki, przeciwdziałanie upadłościom, wzrostowi bezrobocia.