Ant to firma z branży fintech, czyli działająca na styku finansów i technologii. Jest operatorem Alipay, głównego systemu płatności internetowych w Chinach. W czwartek planowała debiut, jednocześnie na dwóch giełdach: w Szanghaju i Hongkongu.
Ze swojej pierwszej oferty publicznej (IPO - Initial Public Offering) chciała zebrać około 37 miliardów dolarów. To by oznaczało, że byłby to największy taki debiut w historii. Ostatni rekord IPO należy do naftowego giganta Saudi Aramco, który zadebiutował w grudniu zeszłego roku na giełdzie w Rijadzie, zbierając 29,4 mld dolarów. Ale nic z tego. Na drodze Ant stanął chiński regulator, i to w zasadzie za pięć dwunasta.
O zawieszeniu planowanego IPO poinformowała najpierw giełda w Szanghaju. Po takiej decyzji Ant sama wstrzymała wejście na rynek w Hongkongu. Dlaczego tak się stało? Jako powód podane zostały "poważne kwestie" związane ze zmianami w otoczeniu regulacyjnym, przez co Ant nie spełnia już "warunków debiutu lub wymogów dotyczących ujawniania informacji".
Kontekstu całej historii dodaje postać człowieka, który stoi za Ant. To Jack Ma, miliarder, jeden z najbogatszych ludzi w Chinach. Ma jest jednym z zarządzających spółką i jej największym udziałowcem, do tego to założyciel i szef Alibaby, giganta handlu internetowego, który jest też jednym z dużych udziałowców Ant. Miliarder został w poniedziałek wezwany na rozmowę przez chiński nadzór finansowy (czyli organ pełniący podobną rolę jak nasza KNF).
Giełda w Szanghaju podała w komunikacie, że wezwanie to dotyczyło "rozmów nadzorczych". Agencja Reutera, powołując się na swoje źródła, donosi, że na tym spotkaniu Ma i dwaj inni zarządzający Ant usłyszeli, że biznes pożyczek online, którym firma także się zajmuje, zostanie poddany dokładniejszej kontroli.
Ale media donoszą też o innych powodach. W ubiegłym miesiącu Jack Ma krytycznie wyrażał się o tradycyjnych bankach, porównywał je do lombardów i zachwalał zalety bankowości cyfrowej, mówiąc, że decyzje kredytowe powinny opierać się w przyszłości na danych, a nie zabezpieczeniach ze strony klientów. Ma chciał, by Ant działała przede wszystkim jako firma z branży technologicznej, trzymając się jednocześnie z dala od regulacji obowiązujących na rynku bankowym. To władzom i regulatorom w Pekinie się nie spodobało.
Jak zauważa korespondentka BBC w Azji, Ant zbiera od swoich klientów ogromne ilości danych, i są to dane, do których chińskie władze nie mają natychmiastowego dostępu. "Chiny bardzo wspierają firmy chińskie. To powoduje krytykę ze strony innych krajów. Ale w zamian Pekin oczekuje pewnego stopnia kontroli nad tymi firmami, którego normalnie nie widać w innych państwach. Cyfrowe imperium Jacka Ma coraz bardziej wychodzi poza ten krąg kontroli. Zawieszenie debiutu może być przypomnieniem, kto naprawdę decyduje" - podsumowuje Karishma Vaswani.
Z kolei Reuters pisze, że ruch regulatora jest przez analityków w Chinach odbierany jako policzek dla Jacka Ma. "Partia komunistyczna pokazała potentatom, kto tu rządzi. Jack Ma mógłby być najbogatszym człowiekiem na świecie, ale to nic nie znaczy. To zmieniło się z transakcji stulecia w szok stulecia" - powiedział agencji Francis Lun, dyrektor generalny GEO Securities.
Ten szok widać było w notowaniach giełdowych Alibaby, która ma jedną trzecią akcji Ant. Gigant i właściciel serwisu Aliexpress najpierw stracił we wtorek na giełdzie w Nowym Jorku prawie 9 proc., potem, w czasie środowych notowań w Hongkongu, jego akcje spadły o 9,6 proc. Spadki te zmniejszyły rynkową wycenę Alibaby o 76 miliardów dolarów.