Kiedy piszę ten tekst, w Pensylwanii liczone są ostatnie głosy. Zwycięstwo w stanie z "pasa rdzy" daje 20 elektorskich głosów i może przeważyć o tym, kto obejmie urząd Prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Prowadzi Joe Biden. Zresztą jak w całych wyborach, choć oczywiście sprawa nie jest jeszcze przesądzona.
Biden trzeci raz robi podejście do wyborów prezydenckich. W 1988 r. wycofał się z kandydatury po trzech miesiącach, jeszcze w czasie prawyborów, przed pierwszymi wyborami stanowymi. Zrobił to po tym, jak pojawiły się oskarżenia, że miał splagiatować przemówienie lidera Brytyjskiej Partii Pracy Neila Kinnocka. Chodziło o pracę pisaną jeszcze na studiach, Biden przyznał się do tych zarzutów dodając, że nie zrozumiał wtedy dobrze zasad stosowania cytatów.
Po raz drugi do wyścigu o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych Joseph Robinette Biden Jr. próbował stanąć w roku 2008. W prawyborach Partii Demokratycznej przegrał z późniejszym prezydentem, Barackiem Obamą. W Białym Domu mimo to się znalazł, jako wiceprezydent spędził tam łącznie osiem lat.
W listopadzie 2020 r. do spełnienia politycznego marzenia Bidenowi jest bliżej niż kiedykolwiek. Demokrata ma wyraźną przewagę nad Donaldem Trumpem. To, kto zostanie nowym lokatorem domu przy 1600 Pennsylvania Avenue, najprawdopodobniej rozstrzygnie się między innymi w Pensylwanii. Czyli tam, gdzie niemal 78 lat temu rozpoczęło się życie Josepha Bidena.
Joe Biden urodził się 20 listopada 1942 w Scranton w Pensylwanii. Ukończył studia prawnicze i przez pewien czas pracował jako adwokat. Od 1969 jest członkiem izby adwokackiej Delaware State Bar Association. Od 1970-1972 należał do Rady Hrabstwa Newcastle, reprezentując 4. okręg wyborczy hrabstwa i Partię Demokratyczną, z którą związany jest od początku swojej kariery politycznej. W wieku 29 lat wygrał wybory i został senatorem ze stanu Delaware. Sześciokrotnie udawało mu się uzyskiwać reelekcję.
Kiedy dzisiaj oglądamy w telewizji pogodnego, starszego dżentelmena aż ciężko uwierzyć, że to człowiek, którego w życiu spotkało tyle tragedii. Rodzina matki Bidena była pogrążona w nałogu alkoholowym. Sam kandydat na prezydenta USA jest abstynentem. - Dość alkoholików w mojej rodzinie - powiedział kiedyś polityk. Joseph Biden Senior działał w Scranton jako przedsiębiorca. Kilkukrotnie bankrutował, lecz potrafił odbudowywać stracony kapitał. - Miarą człowieka nie jest to, jak często upada, a to, jak szybko potrafi wstać - miał mawiać młodemu Joe.
Nieuleganie przeciwnościom losu wyznaczyło życiową drogę Bidena. W dzieciństwie przedrzeźniany przez rówieśników z powodu jąkania, jako dorosły obrócił swoje wpadki językowe w zabawny znak rozpoznawczy. - Jestem maszyną do gaf - śmieje się z siebie. W czasie kampanii mówił np. o płacy minimalnej na poziomie 15 milionów dolarów zamiast 15 dolarów na godzinę.
Demokrata nie poddał się również wtedy, kiedy doświadczył potwornej tragedii. 18 grudnia 1972 roku, tydzień przed Gwiazdką i kilka tygodni po pierwszej wygranej w wyborach na senatora w wieku 29 lat, w wypadku samochodowym zginęła żona polityka i ich roczna córeczka. Zdarzenie przeżyli dwaj synowie Bidena - trzyletni Beau i dwuletni Robert Hunter. Polityk nie złożył wówczas mandatu senatora. Po pracy w Waszyngtonie wracał ponad 150 km pociągiem do Delaware, gdzie mieszkała jego rodzina. W tamtym czasie Biden, praktykujący katolik, przeżył silny kryzys wiary.
Dwa i pół roku po śmierci Neili, brat Joe Bidena umówił go na randkę w ciemno z Jill Jacobs, modelką i studentką ostatniego roku na wydziale języka angielskiego na uniwersytecie University of Delaware. Jacobs i Joe Biden pobrali się 17 czerwca 1977. Mają córkę, Ashley. Nadal są razem. Obserwatorzy tegorocznych wyborów w USA zapamiętają widok Jill Biden, broniącej swojego męża przed atakami protestujących.
Życie nie przestało boleśnie doświadczać polityka. 30 maja 2015 r. w wieku 46 lat na nowotwór mózgu zmarł jego starszy syn, Beau.
Joe przetrwał to wszystko. Po drodze wygrywając znacznie więcej niż daje tytuł Prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej.
Niemniej urząd prezydenta byłby ukoronowaniem 47 lat Joe Bidena w polityce.
Kampania prezydencka pełna była twardych i mało eleganckich zagrań. W trakcie pierwszej debaty między rywalami Donald Trump pozwolił sobie na złośliwości w kierunku rodziny Bidenów. Wspomniał syna byłego wiceprezydenta - Huntera, który pojawił się w centrum ubiegłorocznej historii z impeachmentem (Trump zarzuca mu niejasne interesy na Ukrainie, z kolei demokraci do impeachmentu wzywali po ujawnieniu rozmów, które miały dowodzić, że Trump naciskał na władze Ukrainy, by te szukały haków na Huntera. Opowiadaliśmy o tym TUTAJ). Prezydent nie ograniczył się tylko do tej kwestii, poruszył też problemy z narkotykami Huntera z przeszłości. Biden odpowiedział tylko na to, że jego syn zmagał się z uzależnieniem podobnie jak wielu innych Amerykanów, a on, jako ojciec, jest dumny z wygranej dziecka w tej walce.
Biden został oficjalnie kandydatem Partii Demokratycznej 18 sierpnia 2020. Jego wiceprezydentem w przypadku wygranej zostanie Kamala Harris. Uzyskał także poparcie byłych prezydentów Billa Clintona i Baracka Obamy. Jego program polityczny i poglądy skupiają się wokół m.in.:
Późnym popołudniem w piątek 6 listopada właśnie taka wizja USA w kolejnych czterech latach bardziej przemawia do Amerykanów. Do dających zwycięstwo w wyborach 270 głosów elektorskich znacznie bliżej jest Joe Bidenowi. Ostateczną wygraną może mu dać rodzinna Pensylwania.