Marsz Niepodległości miał w tym roku zmienić formułę na "zmotoryzowaną", jednak i tak nie uchroniło to Warszawy przed stratami spowodowanymi przez chuliganów. Obchody Narodowego Święta Niepodległości zmieniły się w regularną bitwę chuliganów z policją, w wyniku której ucierpiały również elementy infrastruktury miasta.
Straty, które spowodowali agresywni uczestnicy marszu to głównie wyrwana kostka chodnikowa, przewrócone słupki, podpalone drzwi jednego z miejskich urzędów i zniszczona stacja rowerów Veturilo. Celowo (za pomocą rac) podpalono też jedno z mieszkań na Powiślu oraz uszkodzono Muzeum Narodowe w Warszawie, w którego stronę poleciały hulajnogi elektryczne.
Wiadomo już, że koszty naprawy mienia nie będą niskie. Jak informuje serwis money.pl, straty stołecznego miasta wyniosą przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych. Do tego dochodzi również m.in. koszt remontu podpalonego lokalu i uszkodzonego budynku muzeum.
Dokładną skalę zniszczeń poznamy za kilka dni. Służby drogowe m.st. Warszawy wciąż przeprowadzają inwentaryzację miejskiej infrastruktury. Równocześnie trwają analizy prawne, które pozwolą ustalić, czy miasto będzie mogło odzyskać środki, które zostaną poniesione na rzecz naprawy szkód
- powiedziała w rozmowie z money.pl Karolina Gałecka, rzeczniczka warszawskiego urzędu miasta.
Co ciekawe, jak dowiedział się portal, podczas marszu nie został uszkodzony salon Empik (obok ronda de Gaulle'a), przy którego wejściu toczyły się jedne z najcięższych "walk". Zdemolowana została jedynie przestrzeń wokół sklepu.
Dzień Niepodległości - tak wyglądało 'świętowanie' w Warszawie Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Rodzi się zatem pytanie, kto pokryje straty spowodowane przez agresywnych uczestników marszu. Najpewniej - podobnie, jak w poprzednich latach - będzie to warszawski ratusz (a właściwie mieszkańcy stolicy) oraz (być może) po części skarb państwa. Jak podaje portal, raczej nie będą to organizatorzy marszu, którzy w poprzednich latach również nie pokrywali strat powodowanych przez uczestników.
Co więcej, pociągnięcie kogokolwiek do finansowej odpowiedzialności może być bardzo trudne. Pozwanie organizatora byłoby zasadne, gdyby udowodnić, że nawoływał on do niszczenia mienia lub nie dochował należytej staranności. W tym roku jest to dodatkowo jeszcze trudniejsze, dlatego że miasto nie wyraziło zgody na zgromadzenie. Podobnie bardzo trudno byłoby wyegzekwować odszkodowanie od policji, bo konieczne byłoby udowodnienie jej ewidentnych zaniedbań.
Money.pl przypomina, że straty spowodowane przez uczestników Marszu Niepodległości w ostatnich latach wynosiły odpowiednio 70, 90 i 120 tys. złotych. Zazwyczaj większość strat pokrywała Warszawa. W niektórych przypadkach (np. w 2013 roku, gdy uszkodzono ambasadę Rosji) dokładał się skarb państwa.