Spadek zakażeń w Polsce? Brzmi świetnie, ale w rzeczywistości żadnej stabilizacji nie widać

W ostatnich dniach obserwujemy spadek liczby potwierdzonych przypadków. Jednak, biorąc pod uwagę liczbę wykonywanych testów, żadnej stabilizacji nie widać. Nie jest tak, że rząd nie ma wpływu na liczbę wykonywanych testów. Bardzo wiele przypadków nie jest uwzględnianych w statystykach, a choroba rozprzestrzenia się poza kontrolą.

Gazeta.pl wspiera grupę pasjonatów, którzy gromadzą i analizują dane na temat epidemii COVID-19. "Nasze wspólne działania mają charakter obywatelski jako forma sprzeciwu wobec obecnego chaosu informacyjnego. Działając wspólnie, możemy stworzyć jak najbardziej rzetelne źródło informacji". Przyłączenie się do apelu uznajemy za naszą misję. W odpowiedzi na brak pełnego źródła informacji o COVID-19 na stronach Ministerstwa Zdrowia udostępniamy jedyny powszechnie dostępny zbiór danych o epidemii w Polsce.

***

W ostatnich dniach obserwujemy spadek liczby potwierdzonych przypadków. W najgorszym momencie średnio przez siedem dni przybywało 25,6 tys. przypadków dziennie, obecnie ta liczba spadła do 22,7 tys. dziennie. We wtorek 17 listopada pierwszy raz od dwóch tygodni liczba potwierdzonych przypadków wyniosła mniej niż 20 tys. 

Brzmi świetnie, jednak nie można porównywać dziennych danych o zakażeniach bez pokazania ich w odniesieniu do liczby przeprowadzonych testów. Wtedy okaże się, że sytuacja nie jest tak kolorowa, jak mogłoby się wydawać. Udział wyników pozytywnych cały czas rośnie, a w poniedziałek 16 listopada osiągnął rekordowe niemal 60 proc.

embed

Ten wskaźnik nie pozostawia złudzeń, jeśli chodzi o aktualną sytuację epidemiczną. Mimo spadającej bezwzględnej liczby przypadków okazuje się, że w rzeczywistości żadnej stabilizacji nie widać. 

Coraz mniej testów

Jednym z głównych czynników odpowiadających za ciągły wzrost odsetka wyników pozytywnych jest stale spadająca liczba testów i niepoprawiająca się sytuacja epidemiczna. Obecnie średnio badanych jest poniżej 50 tys. próbek dziennie. Im wyższy udział wyników pozytywnych, tym skala niedoszacowania rzeczywistej liczby przypadków będzie większa, bo więcej chorych pozostaje nieprzetestowanych.

embed

To, ile przeprowadza się testów, obecnie zależy przede wszystkim od tego, ile osób z objawami zgłosi się do lekarza POZ i dostanie skierowanie na test. Obecnie liczba wystawianych zleceń spada. Niekoniecznie oznacza to po prostu, że chorych jest mniej. W rzeczywistości wiele osób z objawami nie zgłasza się do lekarza, mając perspektywę długiego czekania na wynik oraz kilkutygodniową kwarantannę swoją i swojej rodziny. Wielu osobom bardziej opłaca się przeczekać chorobę w domu, by nie wpadać w wir długich i skomplikowanych procedur, a dodatkowo zostać uziemionym w domu.

To powoduje, że sporo przypadków nie jest uwzględnianych w statystykach, a choroba rozprzestrzenia się poza kontrolą. Niekoniecznie jest tak, jak mówi Ministerstwo Zdrowia, że liczba testów zależy tylko od lekarzy POZ. Wszak to, jak wyglądają procedury i jak funkcjonują laboratoria, zależy właśnie od rządzących. Spadająca liczba testów jest obecnie jednym z najważniejszych problemów do rozwiązania w kontekście walki z pandemią w Polsce. Jak pokazują przykłady z innych krajów, z prawidłową strategią testowania da się zapanować nad pandemią.

Więcej przypadków niż testów. Rząd nie tłumaczy

W minionym tygodniu udział wyników pozytywnych w niektórych regionach znów osiągnął absurdalnie wysokie wartości. W województwie opolskim było to aż 162 proc., w lubuskim 149 proc., a podkarpackim 108 proc. Takie wartości tego wskaźnika oznaczają, że według danych Ministerstwa Zdrowia w tych województwach wykrywa się więcej przypadków, niż przeprowadza testów. Taka sytuacja jest niemożliwa i mogła wyniknąć z wielu różnych nieprawidłowości w raportowaniu wyników i liczby badanych próbek. Hipotez jest wiele, ale jasnej odpowiedzi resortu, z czego wynikają takie wartości, nadal nie ma.

embed

Jeżeli średnia liczba nowo wykrywanych przypadków spada w kraju, to w większości województw też muszą być widoczne spadki. Są jednak nadal województwa, w których utrzymują się wzrosty. Epidemia najszybciej rozwija się przede wszystkim w województwie zachodniopomorskim. Brak stabilizacji również w województwach: świętokrzyskim i warmińsko-mazurskim.

embed

***

Michał Rogalski - analiza danych to jego pasja. Od początku pandemii prowadzi największą publicznie dostępną bazę danych o epidemii. Z jego pracy korzystają nie tylko tysiące obywateli dziennie, ale też dziennikarze, zespoły badawcze, czy uniwersytety. Zawodowo zajmuje się grafiką komputerową i marketingiem politycznym. Profil Michała Rogalskiego na Twitterze

Zobacz wideo Brak miejsc w szpitalach. Czemu łóżka na Stadionie Narodowym stoją puste?
Więcej o: