Branża turystyczna należy do tych segmentów gospodarki, które najbardziej ucierpiały na skutek koronawirusa. O ile niektórzy jej przedstawiciele mogli liczyć na wsparcie w postaci bonu turystycznego czy funduszu zwrotów, o tyle rząd, jak dotąd, nie przedstawił dodatkowych rozwiązań dla pilotów wycieczek oraz przewodników, którzy w większości przypadków od lutego nie zarobili nawet złotówki.
W celu ratowania branży piloci i przewodnicy zdecydowali się stworzyć Obywatelskie Ministerstwo Turystyki. O tym, jaki jest cel tej inicjatywy oraz jak wyglądają realia pracy przedstawicieli tej branży, rozmawialiśmy z samozwańczym ministerem i pilotem wycieczek Andrzejem Wnękiem.
Andrzej Wnęk: Happening pod nazwą Obywatelskiego Ministerstwa Turystyki chcieliśmy zrobić jeszcze w sierpniu. Miał zwrócić uwagę nie tylko rządzących, lecz także mediów. Nie ukrywamy, że turystyka była słabo zauważalna jako branża. W tamtym czasie wybrzmiewały głównie przeinaczone fakty, zwłaszcza przez media reżimowe, które piały z zachwytu nad Polskim Bonem Turystycznym i ogromną pomocą dla branży turystycznej. Natomiast z czasem, gdy zaczęliśmy odbywać rozmowy z rządzącymi na temat pomocy, okazało się, że wiedza po ich stronie na temat turystyki, która sama generuje siedem procent PKB, jest żadna. Wyszliśmy więc z założenia, że jeśli rząd nie jest w stanie powołać ekspertów i specjalistów, aby zrozumieć branżę, my zrobimy to za nich.
Piloci wycieczek to jeden z elementów turystyki, bez którego cały system naczyń połączonych nie będzie funkcjonować. Jesteśmy realizatorami imprez turystycznych. Boli nas fakt, że pewne elementy turystyki punktowo otrzymywały wsparcie, jak chociażby fundusz zwrotu czy bon turystyczny, ale kadry turystyczne w postaci pilotów i przewodników zostały pozbawione środków do życia. Jedyną pomocą, o co postulowaliśmy, było wsparcie dla pracowników sezonowych. Rozumiemy, że jest rzeczywistość covidowa, ale chcieliśmy wybrzmieć z tym, że turystykę należy traktować całościowo i rozdzielić środki pomocy na wszystkich przedstawicieli branży, a nie rozbijać całe środowisko.
Mogliśmy skorzystać z rozwiązań przygotowanych dla całej gospodarki w ramach tarczy antykryzysowej. Trzymiesięczne zwolnienie ze składek ZUS i 6000 zł świadczenia postojowego nie pozwala jednak na przetrwanie. To, że się nie zarabia, to jedno, ale cały czas trzeba opłacać ZUS. Dodatkowo my, piloci i przewodnicy, przy zerowych dochodach ponosimy koszty związane z pracą w postaci kredytów czy leasingów.
Na pewno zauważono fakt istnienia takiego problemu. Z tego, co wiem, paru posłów złożyło nawet interpelację do Ministerstwa Sportu i Turystyki, nie wiedząc, że takiego resortu już nie ma. To było zadziwiające, że przedstawiciele legislatywy nie do końca znają egzekutywę. Udało nam się więc zaistnieć happeningowo, ale na razie efektu jako takiego nie ma. Na pewno będziemy się dobijać, żeby wejść w te struktury, ale to nie jest tak, że w ciągu tygodnia to zaowocuje efektami w postaci stworzenia departamentu.
Prace trwają. Próbujemy dobić się do dofinansowania dla poszkodowanych branż. Warto zaznaczyć, że my nie chcemy być utrzymywani przez rząd, bo my to wszystko oddamy w podatkach i to z naddatkiem. Czy ta pomoc zostanie przyznana? W ostatnich dniach potrzeby pilotów wybrzmiały ustami posłów, ale niestety tylko opozycji. Do najnowszej tarczy zostali wdrożeni touroperatorzy, ale piloci i przewodnicy nadal dodatkowych rozwiązań nie mają, ponieważ PiS odrzucił poprawki, które przewidywały dłuższe zwolnienie ze składek ZUS.
Turystyka dzieli się na trzy główne odnogi: wewnętrzną, zewnętrzną oraz przyjazdową. Część osób działających w kraju miała okazję zarobić pieniądze w sezonie letnim, bo zdarzały się wycieczki po miejscach historycznych czy górach, ale nie sięgało to 20 proc. dochodu z ubiegłego roku. Turystyka wyjazdowa dostała całkowicie po głowie, bo rezydenci, piloci i animatorzy mogli pracować tylko w nielicznych kierunkach (Hiszpania, Grecja, Tunezja) i dotyczyło to około pięciu procent osób pracujących w tym segmencie. Praktycznie do zera spadła turystyka przyjazdowa, która dla przewodników jest najbardziej intratna, gdyż turyści zagraniczni posiadają trochę inny budżet. W związku z tym grono około 10-15 proc. jakąś pracę podjęło. Generalnie, biorąc pod uwagę całą grupę, to osiągnęła ona 5-6 proc. dochodów z ubiegłego roku.
Warto zauważyć, że było parcie na turystykę tylko krajową, wskutek czego w wielu miejscach w Polsce były tłumy ludzi, co było niekorzystne w pandemii koronawirusa. Przy tym cały czas blokowana była turystyka zagraniczna. Okazało się, że za granicą było łatwiej o dystans społeczny i przestrzegania reżimu sanitarnego.
Ludzie nie mają pieniędzy na życie i funkcjonowanie, a chodzi o osoby prowadzące jednoosobową działalność albo zatrudnione na umowach cywilno-prawnych. Jesteśmy absolutnie pozbawieni dochodów. 90 proc. pilotów wygenerowało dochody nieprzekraczające 10 proc. tego, co zarobili w ubiegłym roku. Około dwóch-trzech proc. pilotów osiągnęło około 50 proc. zarobków z 2019 roku. Ja, podobnie jak wielu moich kolegów z branży, nie zarobiłem od lutego ani złotówki.
Nie chcemy się przebranżawiać, co sugerował wiceminister Patkowski. Było to szczególnie bezczelne w stosunku do kadr turystycznych, a więc ludzi pracujących z pasją i posiadających ogromną wiedzę i szerokie doświadczenie. W lipcu i sierpniu walczyliśmy o touroperatorów tylko po to, żeby uratować naszych pracodawców, ale bez poprawy koniunktury nie przetrwamy. Dużo osób przeszła na bezrobocie albo szuka pracy gdzie indziej. My potrzebujemy wsparcia po to, aby kadry turystyczne przetrwały, bo wiosną przyszłego roku ruszy rynek turystyczny, będą biura turystyczne, jakoś przetrwają hotele i restauracje, tylko nie będzie komu obsłużyć tego rynku.
Ministerstwo Turystyki to jeden z naszych głośnych głosów. Jako branża generujemy siedem proc. PKB, a wraz z dodatkowymi usługami 16 proc., więc powinniśmy mieć też swój głos. Nie wiemy, dlaczego departament turystyki nie przynależy przykładowo do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego lub MEN, bo my wykonujemy też działalność edukacyjną. Piloci wycieczek i przewodnicy zrobili więcej dla promowania kraju niż Polska Organizacja Turystyczna, bo zagraniczni turyści chcą tu wrócić nie dzięki ładnym folderom, a dzięki naszej działalności, osób autentycznie zakochanych w Polsce. Dlatego też nie wiem, czemu nie możemy być traktowani na równi z innymi branżami, które też ucierpiały.
Jeśli chodzi o akcję Obywatelskiego Ministerstwa Turystyki, to nie idzie nam też o to, aby angażować się politycznie, ale wspomóc rząd w wypracowaniu pewnej mapy drogowej nie tylko na teraz, lecz także na przyszłość.