Ponad 127,7 mld euro, czyli - bardzo swobodnie licząc - ponad 450 mld zł. Jak wynika z danych Ministerstwa Finansów, tyle wynosiło na koniec września br. saldo rozliczeń Polski z Unią Europejską. W tym czasie do Polski popłynęło blisko 188,7 mld euro (odliczając ok. 170 mln euro, które do budżetu UE trzeba było zwrócić). Polska składka członkowska za ten okres wyniosła ok. 60,9 mld euro.
37,7 mld euro popłynęło do Polski w tym czasie w ramach Funduszu Spójności. To pieniądze dla krajów o dochodzie narodowym niższym od przeciętnego w Unii Europejskiej, z przeznaczeniem m.in. na redukowanie dysproporcji gospodarczych i społecznych pomiędzy krajami wspólnoty.
Kolejnych 81,4 mld euro trafiło do Polski w ramach Funduszy Strukturalnych. W największym stopniu to pieniądze w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego (ok. 58,3 mld euro) oraz Europejskiego Funduszu Społecznego (ok. 18,7 mld euro). Pierwszy koncentruje się m.in. na wsparciu małych i średnich firm, wsparciu innowacji i badań oraz rozwoju cyfrowego. Drugi to przede wszystkim pieniądze na szkolenia zawodowe i rozwój miejsc pracy - zarówno na tworzenie nowych, jak i podnoszenie jakości pracy w tych już istniejących.
61,2 mld euro trafiło do Polski natomiast w ramach Wspólnej Polityki Rolnej. Tutaj najwięcej środków, bo aż 38 mld euro, zostało przeznaczonych na dopłaty bezpośrednie dla rolników. Na ponad 20 mld euro opiewają z kolei wpływy z budżetu UE do Polski w ramach Programów Rozwoju Obszarów Wiejskich, czyli pakietów działań mających na celu szczególne wsparcie rolników i wsi (m.in. poprawa konkurencyjności, rozwój wiedzy i innowacji w rolnictwie, ograniczanie ubóstwa itd.) oraz szeroko pojętą ochronę środowiska (m.in. działania w dziedzinie klimatu, odtwarzanie i ochrona ekosystemów itp.).
Z rządowych podsumowań z 2019 r. wynika, że ponad jedna trzecia dofinansowań z Unii Europejskiej trafiła na projekty dotyczące poprawy dostępności terytorialnej - czyli m.in. infrastrukturalne. W ciągu pierwszych 15 lat obecności Polski w Unii środki z unijnego budżetu przydały się np. do budowy lub modernizacji ponad 15 tys. km dróg (od autostrad po drogi powiatowe i gminne). Powstały tysiące kilometrów sieci kanalizacyjnej czy nowych lub wyremontowanych linii kolejowych.
Co około piąte-szóste euro płynące do Polski pomogło m.in. podnosić kwalifikacje zawodowe Polaków czy zwiększyć dostępność opieki przedszkolnej i żłobkowej. Podobna skala środków popłynęła m.in. na rozwój przedsiębiorczości i innowacyjności oraz badania. Ok. 300 tys. osób zostało wspartych finansowo przy otwieraniu działalności gospodarczej.
Żeby nie było wątpliwości - te wszystkie wyliczenia nie są autorstwa np. instytucji unijnych czy "prounijnych" organizacji pozarządowych. To oficjalne podsumowanie "bilansu członkostwa" Polski w UE z 2019 r., przygotowane przez rząd Zjednoczonej Prawicy - a konkretnie Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej.
Imponujący wpływ funduszy europejskich jest dla nas widoczny gołym okiem. Nowe drogi, ekologiczne autobusy, zmodernizowane i nowopowstałe przedszkola to namacalny efekt naszej obecności we Wspólnocie. Dla mnie jednak cenny jest również wpływ tych środków na polską gospodarkę. To, jak dzięki nim stajemy się bardziej innowacyjni i konkurencyjni na scenie globalnej i jak rośnie poziom życia naszych obywateli. Dobrze wykorzystaliśmy swoją szansę
- komentował wówczas minister Jerzy Kwieciński.
Oczywiście rozwój polskiej gospodarki i przedsiębiorczości jest sukcesem nie tylko samym w sobie, ale ma realne przełożenie na sytuację polskich rodzin. Gdy wchodziliśmy do UE, PKB Polski "na głowę" było na poziomie ok. 50 proc. średniej unijnej. Dziś to już ponad 70 proc. Przeciętne wynagrodzenie w polskiej gospodarce wzrosło o 100 proc., a dochód rozporządzalny nawet mocniej. W 2004 r. wydatki stanowiły ok. 95 proc. dochodów gospodarstw domowych w Polsce. Dziś to nieco ponad 70 proc. Stopa bezrobocia spadła z 3 mln do ok. 1 mln.
Zaczęliśmy od rozliczeń finansowych pomiędzy Polską a unijnym budżetem, ale de facto to nie strumienie pieniędzy, które płynęły nad Wisłę w ostatnich ponad 16 latach, są uznawane za największą korzyść naszej obecności w Unii Europejskiej.
Najważniejszą konsekwencją członkostwa Polski w UE jest dostęp do wspólnego unijnego rynku, który opiera się na czterech swobodach przepływu: osób, kapitału, towarów i usług. Czyli m.in. na tym, że obywatele krajów UE mogą swobodnie przemieszczać się, uczyć i podejmować pracę w całej wspólnocie, dostęp do zagranicznych rynków zbytu jest prostszy, w handlu wewnątrz wspólnoty nie ma ceł, polskie firmy mogą bez przeszkód startować w zagranicznych przetargach, bariery inwestycji (zarówno firm, jak i obywateli) są stosunkowo niewielkie itd.
Forum Obywatelskiego Rozwoju podliczyło korzyści Polski z dostępu do wspólnego rynku UE na około pięciokrotnie wyższe niż wynikające z transferów z budżetu Unii. Korzyści ze wspólnego rynku to średnio ponad 40 mld euro rocznie.
Nie bez znaczenia jest także po prostu dostęp do wiedzy, innowacji, doświadczeń i nowoczesnych rozwiązań, które dała nam możliwość nauki i pracy w krajach unijnych oraz to, że przedsiębiorstwa zagraniczne realizują u nas inwestycje. Poza tym proces przygotowywania programów unijnych i rozdysponowywania środków był sam w sobie dla Polski nauką i sukcesem.
Pieniądze oczywiście były ważne, ale za nimi szedł też pewien know-how tego, jak je wydawać. Lepiej lub gorzej, bo wpadki się zdarzały, natomiast to programy realizowane w ramach polityki spójności w dużej mierze kształtowały całe otoczenie instytucjonalne, tak ważne dla prowadzenia biznesu i gospodarki. Patrząc z perspektywy czasu, to naprawdę jest sukces. Pokazaniem tego, co udało się nam osiągnąć, niech będzie to, co często słyszę od swoich studentów z Ukrainy i Białorusi - że nasze państwo po prostu działa
- komentowała Iga Magda, wiceprezeska Instytutu Badań Strukturalnych i profesorka SGH.
Właściwie niemożliwe jest po ponad 16 latach w Unii z wielką dokładnością i pewnością opisać alternatywną rzeczywistość - jak wyglądałaby Polska, gdyby nie była członkiem tej wspólnoty. Nie jest oczywiście tak, że w tym czasie firmy, samorządy i władze centralne nie dokonywałyby żadnych inwestycji, nie powstałby ani kilometr autostrad, ani metr kwadratowy przedszkola albo oczyszczalni ścieków, ani centymetr nowoczesnej linii produkcyjnej itd. Zresztą inwestycje ze środków unijnych mają to do siebie, że odbywają się przy jednoczesnym własnym, częściowym zaangażowaniu finansowym beneficjenta.
Podobnie np. na spadek bezrobocia w Polsce wpływ ma nie tylko obecność w UE, ale też m.in. czynniki demograficzne. Choć i tu widzimy ciekawy wpływ tego, co stało się w Polsce po wejściu do Unii. Początkowo Polacy wyjeżdżali na zachód przede wszystkim w poszukiwaniu jakiejkolwiek pracy. Dziś - w poszukiwaniu pracy lepiej płatnej.
Analizy ekonomiczne, o których mówi m.in. Polski Instytut Ekonomiczny, wskazują na to, że Polska dzięki wejściu do Unii Europejskiej i włączeniu do europejskich łańcuchów dostaw rozwija się o przynajmniej jedną czwartą szybciej. Zresztą wydaje się, że nie trzeba Polaków o tym specjalnie przekonywać - jeszcze w 2019 r. sam rząd chwalił się, bo z badania CBOS wynikało, że aż 74 proc. Polaków uważa, że nasz kraj rozwijałby się gorzej niż gdyby nie był członkiem Unii Europejskiej.