Jak ustaliła "Rzeczpospolita", na rynku brakuje ponad 100 tys. przenośnych komputerów. To efekt nie tylko zmiany trybu pracy na zdalny, lecz także zerwanych wiosną łańcuchów dostaw na globalnym rynku elektroniki. Wszystkiemu zatem winna pandemia koronawirusa.
Przedstawiciele branży IT, na których powołuje się "RP", krytycznie odnoszą się do ogłoszonego przez ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka rządowego bonu dla nauczycieli. Zdaniem ekspertów 500 złotych przeznaczone na zakup sprzętu elektronicznego zostało wprowadzone zbyt późno i na zbyt krótki okres. Przypomnijmy, że na realizację bonu wprowadzonego w połowie listopada nauczyciele mają czas tylko do najbliższego poniedziałku (7 grudnia).
- Więcej teraz potrzebujemy monitorów, klawiatur, mikrofonów, kamerek. Zapasy tego typu sprzętów praktycznie skończyły się dwa miesiące temu i popyt dziś jest dużo większy niż możliwości dostaw. W efekcie sprzedaje się wszystko, co trafi do sklepu. Okazało się, że przydatne w domowych biurach są nawet niszczarki do dokumentów - wyliczał w rozmowie z dziennikiem Grzegorz Wachowicz, dyrektor ds. handlu w RTV Euro AGD.
Jak podaje "RP", na pracy zdalnej jest około pięciu milionów Polaków. Wśród nich znajdują się nauczyciele, czyli beneficjenci rządowego bonu. Szacuje się, że w samych bonach mają do wydania około 290 mln zł. W dodatku tylko do 7 grudnia.
- Po stronie podaży ciężko odpowiedzieć w tak krótkim czasie na te potrzeby. Tym bardziej że teraz, z końcem roku, większe jest zainteresowanie sprzętem w związku ze świętami. W segmencie IT brakuje niemal wszystkiego. W przypadku towarów z niższych półek deficyt jest ogromny - podkreślał Grzegorz Wachowicz. Ekspert dodał również, że 30-40-procentowego skoku w tej branży nie da się wyregulować w cyklu zamówień do produkcji.
Zdaniem przedstawicieli branży IT niezaspokojony popyt na rynku komputerów spowoduje, że fala wzrostu sprzedaży nie opadnie w najbliższych miesiącach.