Strajk przedsiębiorców. Hotelarz z Zakopanego: Ta władza nie posiada żadnej empatii

W niedzielę 13 grudnia o godz. 12. w Warszawie odbędą się protesty antyrządowych środowisk. W gronie strajkujących znajdą się również przedsiębiorcy niezadowoleni z działań rządu - Bandytyzm tej władzy polega na tym, że to jedyne ugrupowanie, które nie posiada żadnej empatii. Oni nie myślą o ludziach - wyjaśnia w rozmowie z Next.gazeta.pl Piotr Zygarski, właściciel hotelu PRL w Zakopanem.

W niedzielę 13 grudnia w Warszawie odbędzie się ogólnopolski strajk przedsiębiorców, którzy chcą wyrazić niezadowolenie wobec działań ze strony rządu. W protesty zaangażują się także hotelarze oraz restauratorzy z Podhala. O tym, o co postulują przedsiębiorcy z branży hotelarskiej oraz z jakimi problemami muszą zmagać się w czasie drugiej fali pandemii koronawirusa porozmawialiśmy z Piotrem Zygarskim, właścicielem hotelu PRL w Zakopanem. 

Zobacz wideo Borys: Po drugiej fali może przyjść trzecia i czwarta. Musimy mierzyć pomoc biorąc pod uwagę możliwości finansów publicznych

Jakub Mieżejewski, Next.gazeta.pl: Jak będą wyglądały zapowiadane na 13 grudnia protesty? Jak duża będzie ich skala?

Piotr Zygarski, właściciel hotelu PRL w Zakopanem: Nie jesteśmy jedynym organizatorem, bo tych organizatorów jest więcej. Wszystkie grupy społeczne, które przybędą do Warszawy tego dnia, organizują się samodzielnie, więc z tego co mi wiadomo, odbędzie się strajk kobiet. Będzie również strajk przedsiębiorców, Agrounii, Powszechnego Samorządu Gospodarczego i innych różnego rodzaju organizacji. Zapraszamy wszystkich na spacery w niedzielę, żeby wyrazić niezadowolenie z mafijnych rządów PiS-u, które trwają już pięć lat.

Jak dużo będzie przedsiębiorców z Podhala?

Będzie ich cała masa. Przygotowane są samochody prywatne, ludzie zjeżdżają się od kilku dni, więc policja nie ma co blokować dróg, ponieważ wielu przedsiębiorców z całej Polski będzie jechała do Warszawy. Nie będą to tylko hotelarze, ale również przedstawiciele innych branż.

Jakie są główne postulaty przedsiębiorców działających w branży turystycznej?

Jest jeden postulat dla wszystkich przedsiębiorców w Polsce. Branża turystyczna to nie tylko hotele i restauracje, to również wiele innych zawodów, które współpracują ze sobą, żeby to wszystko mogło istnieć. W związku z tym żądamy natychmiastowej dopłaty 75 proc. kosztów stałych dla wszystkich przedsiębiorców, którzy są zamknięci  i wypłacenia 100 proc. kosztów pracowniczych, żeby nasi pracownicy mieli takie same święta jak pracownicy policji czy administracji publicznej, bo oni niczym się od nich nie różnią. Rząd nie może nas wiecznie wstrzymywać, ale ma obowiązek wypłacić natychmiast tym ludziom niezbędne środki do życia. Nie mamy pieniędzy, nasze interesy upadają dlatego mamy obowiązek moralny upominać się o naszych pracowników. Chcemy natychmiastowej pomocy, żebyśmy nie musieli się denerwować w Święta, czy mamy dzieciom kupić prezent, karpia czy zapłacić za światło, żeby w naszej restauracji czy hotelu nie został odłączony prąd. To są takie dylematy. Bandytyzm tej władzy polega na tym, że to jedyne ugrupowanie, które nie posiada żadnej empatii. Oni nie myślą o ludziach tylko o własnej kieszeni.

Jak wygląda obecnie sytuacja branży hotelarskiej? Ilu hotelarzy zmaga się z problemami finansowymi? 

Wszyscy hotelarze poza sieciówkami, za którymi stoją światowe koncerny. One zwalniają część ludzi i w jakiś sposób próbują przetrwać ten okres. Jeśli chodzi o małe hotele, restauracje czy kwatery prywatne, to sytuacja jest dramatyczna. 

Co jest największym obarczeniem dla hotelarzy?

Koszty są ogromne, bo mowa o kosztach stałych, które każdy ponosi bez względu na to, czy hotel jest otwarty, czy nie. To są koszty ogrzewania, które płacimy państwowym albo samorządowym spółkom. Są również opłaty przesyłowe oraz opłaty gotowością, które ponosimy co miesiąc. Dla hoteli restauracji i przedsiębiorstw to po prostu zabójstwo. Nie ma możliwości, żebyśmy dokonywali opłat, dopóki jesteśmy zamknięci i nie mamy pieniędzy. Tworzy się błędne koło. Jesteśmy pod presją państwowych firm żądających natychmiastowej zapłaty, jak chociażby Geotermia w Zakopanem za ciepło dostarczane do pustego budynku, który musi być ogrzewany, aby nie popaść w ruinę. Firma nie pozwala na przedłużenia terminu zapłaty np. do końca lutego do końca marca. To samo jest z Tauronem, czyli ogromną firmą państwowa, która zachowuje się jak okupant. Nie stać nas na odcięcie prądu, bo oznacza to m.in. brak alarmów w budynku, który może zostać okradziony.

Jak wygląda sytuacja z zapłatami za nieruchomości?

Burmistrz Zakopanego, rozdając kupę pieniędzy, nie jest w stanie zrozumieć takiego hotelu jak mój i co miesiąc wystawia łapy po podatek od nieruchomości w wysokości ośmiu tysięcy złotych. Jest to kwota, której nie widziałem od marca i ja ją muszę opłacać nie raz do roku, a co miesiąc. Proszę policzyć, ile jest takich hoteli bądź restauracji w Zakopanem, Sopocie, Gdańsku, Warszawie i innych miejscach Polski i co mają zrobić ci ludzie? To chodzi tylko o sam podatek od nieruchomości, a co dalej trzeba opłacać czynsze, leasingi czy kredyty. Za co płacimy temu rządowi? Za opiekę czy dojenie? Bo jeśli za dojenie, to nie możemy się przyczepić. Jeżeli jednak za to drugie, to ta opieka jest niewystarczająca, stad musimy zmienić opiekuna. Liczę więc, że będzie to ostatnia niedziela rządów Morawieckiego i Kaczyńskiego, który odejdzie na zasłużoną emeryturę. 

Więcej o: