We wtorkowym wydaniu "Rzeczpospolitej" skomentowano informację o tym, że Europejskie Centrum Cyberbezpieczeństwa w Przemyśle, Technologii i Badaniach Naukowych (ECKC) nie powstanie w Warszawie. Polska dostała tylko dwa głosy poparcia, w tym jeden własny.
Większość krajów członkowskich Unii Europejskiej, 15 z 27 państw, zagłosowało za tym, by siedziba cyberagencji dla państw UE znajdowała się w Rumunii, w Bukareszcie. Były minister cyfryzacji w rządzie PO-PSL, europoseł Andrzej Halicki uważa, że jest to marginalizacja Polski "na własne życzenie".
- Zabrakło politycznego poparcia, tu aktywność była po prostu znikoma, abstrahując od tego, że PiS w Unii się po prostu nie lubi - powiedział w rozmowie z dziennikiem polityk. Z kolei kancelaria premiera, w odpowiedzi na pytanie dziennikarzy gazety tłumaczy, że propozycja Rumunii miała przewagę ze względu na brak struktur organizacji Unii Europejskiej w tym państwie. W Polsce mieści się już siedziba Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej FRONTEX.
"Rz" zauważa, że głosowanie nad lokalizacją prestiżowego centrum miało miejsce w tym samym czasie, co negocjacje o podział budżetu Unii Europejskiej, który został początkowo zawetowany przez Polskę i Węgry. Poza Polską i Rumunią o lokalizację ECKC w swoich krajach walczyły też: Belgia, Niemcy, Litwa, Hiszpania i Luksemburg. Kluczowe w decyzji miały być: dostępność lokalizacji, dostęp do pracy i opieki medycznej dla małżonków i dzieci ECKC czy udogodnienia transportowe.
Polska zaproponowała trzy lokalizacje na Woli. Budynki miały być gotowe dla pierwszych pracowników w ciągu 10 tygodni od decyzji. Bukareszt zadeklarował natomiast, że biura będą dostępne natychmiast po otwarciu siedziby.