Rząd może szukać pieniędzy w kieszeniach dobrze zarabiających. Miał pomysł na 8 proc. nowego podatku

Rząd zapewnia, że sytuacja gospodarcza kraju jest wyśmienita, ale i tak ratuje budżet wprowadzaniem nowych podatków i danin. Jak daleko może sięgnąć do kieszeni Polaków? Wyższe składki na ZUS dla tych, którzy mają kilka źródeł dochodu to niejedyne pomysły, jakie pojawiają się w rządzie. Na szczęście część z nich pozostaje w sferze rozważań.

Premier Mateusz Morawiecki zapewnia, że sytuacja finansów publicznych jest świetna. W zeszłym tygodniu, podczas debaty poprzedzającej głosowanie nad wotum nieufności wobec Jarosława Kaczyńskiego, ministra ds. bezpieczeństwa, nie szczędził komplementów zarówno gospodarce jak i liderowi prawicy.

- To dzięki premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego determinacji mamy dzisiaj finanse publiczne w tak dobrym stanie jak nigdy w historii Polski nie mieliśmy. Uratowaliśmy miliony miejsc pracy i zrealizowaliśmy wielkie programy inwestycyjne. - stwierdził szef rządu.

Finanse w świetnym stanie, ale deficyt rekordowy

Dr Sławomir Dudek, w przeszłości pracujący w Ministerstwie Finansów główny ekonomista Pracodawców RP, te deklaracje komentuje danymi. Stan finansów jest bowiem tak "dobry", że deficyt sektora finansów publicznych wyniesie w Polsce w roku 2020 blisko - zgodnie z danymi widocznymi w budżecie - 12 proc. PKB. To najgorszy wynik w Europie. Według prognozy OECD ten wskaźnik osiągnie nieco mniej, bo ok. -11 proc., co i tak daje nam miejsce w europejskiej "czołówce".

Rząd znajdzie pieniądze w kieszeniach Polaków? Nawet 4 mld zł ze składek na ZUS, 2 mld z daniny solidarnościowej

Sytuacja gospodarcza jest świetna, ale to nie oznacza, że rząd nie będzie szukał pieniędzy w kieszeniach Polaków. Oprócz nowych danin i podatków, które zaczną obowiązywać w przyszłym roku - np. danina cukrowa, opłata mocowa, czy rozważany podatek handlowy - w grę wchodzi też ozusowanie umów. Oznaczałoby to, że Polacy, którzy mają kilka źródeł dochodu, oddadzą więcej na ZUS. Ten ruch mógłby dać, według wyliczeń ekspertów, 4 mld zł.

Zmian może być jednak więcej. Anonimowy rozmówca rządu w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" we wrześniu zapowiadał, że możliwe jest rozszerzenie daniny solidarnościowej. Dziś odprowadzają ją jedynie najbogatsi - 4 proc. muszą oddać osoby zarabiające ponad 1 mln zł rocznie. Ale rząd rozważał, jak twierdzi dziennik, znaczące obniżenie tego progu - do zaledwie 250 tys. zł. Stawka podatku miałaby natomiast wzrosnąć do 8 proc. Dałoby to budżetowi ponad 2 mld zł. Nie wiadomo jednak czy i kiedy plany rządu zostaną spełnione. Dlaczego jednak ktokolwiek w rządzie miałby rozważać tak daleko idące rozszerzenie podatku, skoro sytuacja finansów jest tak świetna?

Kto spłaci długi PiS?

Skoro sytuacja gospodarcza kraju jest tak dobra, po co rządowi nowe podatki? Premier Morawiecki stwierdził, że pieniądze te są niezbędne po to, aby ratować polską gospodarkę. "Państwo polskie ma i będzie miało środki na ratowanie najbardziej zagrożonych branż, a właśnie w ogromnej większości z podatków polskich podatników ratujemy gospodarkę i branże, które są w najgorszym położeniu" - tłumaczył.

Czytaj też: Hotelarze błagali rząd o złagodzenie restrykcji. Jest odpowiedź. Nowe możliwe po świętach

Tyle tylko, że część ekspertów dostrzega rozbieżność między tym, co rząd deklaruje, a tym, co wynika z danych budżetowych. Dr Sławomir Dudek w rozmowie z Gazeta.pl stwierdził, że powód szukania pieniędzy jest inny. - Przed wyborami wprowadziliśmy trwałe wydatki, na które nie było finansowania. I te podatki wprowadzane przez premiera Morawieckiego są po to, by załatać tę dziurę - wyjaśnił. - Deficyt wynosi 270 mld, a 50-60 proc. z tej kwoty to pomoc dla przedsiębiorców. My po kryzysie zostaniemy z dużym deficytem. I dlatego musimy łatać tę sytuację. Przyczyną są obietnice wyborcze złożone bez finansowania - stwierdził.

Więcej o: