Zbiórka o nazwie "ratunek dla Apartamentów w Sercu Warszawy" została założona na portalu zrzutka.pl. Jej twórcą jest Maciej Chojecki - 30-letni przedsiębiorca, który w lutym 2019 roku założył firmę zajmującą się wynajmem apartamentów na doby. Interes stanął jednak w miejscu, gdy rząd zaczął wprowadzać kolejne restrykcje dla hoteli i innych puntów noclegowych.
"Zacząłem 02.2019 z 8 mieszkaniami, a w ciągu roku udało mi się rozwinąć firmę o 108 proc., tj. dotrzeć do 17 mieszkań. Ciągle inwestowałem i otwierałem nowe mieszkania, licząc na to, że sezon 2020 będzie przełomowy i uda mi się w końcu wyjść na prostą. Nic bardziej mylnego. Z dnia na dzień, wszystko zaczęło się walić. [...] Wszystkie te 7 mieszkań generują miesięcznie koszta w wysokości ok. 30.000 PLN, a ja za jednym (lub drugim) rozporządzeniem rady ministrów i lockdownem zostałem zmuszony do niemalże całkowitego zawieszenia działalności. Niestety rachunki, czynsze i podatki pozostały do opłacenia, pomimo że firma przestała generować dochód. Z części zobowiązań mogę i powoli rezygnuję, mimo tego, że sytuacja nie zależy ode mnie nie mogę ze wszystkich zobowiązań zrezygnować" - czytamy w opisie zbiórki.
Maciej Chojecki napisał, że udało mu się zmniejszyć koszty najmu mieszkań o 25 proc., ale mimo to został bez środków do życia. Stwierdził także, że zebrane pieniądze pomogą mu przetrwać najtrudniejszy czas i "otworzą furtkę" do uratowania jego firmy.
Zrzutka młodego przedsiębiorcy wywołała falę negatywnych komentarzy. Jego prośbę o pomoc skomentowali m.in. działacze miejscy.
"Patologia polskiego rynku mieszkaniowego w 2 obrazkach. 11-metrowy »mikroaparamtent« za 130 koła i typ, który ma 7 mieszkań w AiRBN i zbiera kasę na zrzutce. Polska to mem dla bogatych" - napisał Jan Śpiewak.
"Zrzutka pokazująca miejsce, w którym się znaleźliśmy. Właściciel pseudohotelu (bo tym właśnie jest sieć »apartamentów«) wyciąga ręce po pomoc. Bookingizacja miast to drogie i trudno dostępne mieszkania dla mieszkańców/ek oraz omijanie przepisów nakładanych na hostele/hotele" - pisze stowarzyszenie Miasto Jest Nasze.
Przedsiębiorca skomentował tę sprawę w rozmowie z Wirtualną Polską. Przyznał, że zbiórka "na ratowanie apartamentów" może wydawać się kontrowersyjna, ale mieszkania, które wynajmuje, nie należą do niego, a on sam nie jest bogaczem.
- Mimo ironicznych komentarzy, jakie pojawiły się wokół zrzutki, liczę na to, że znajdą się osoby, które zechcą mi pomóc. Nie jestem milionerem. To są mieszkania, którymi zarządzam. Wynająłem je na dłuższy czas, aby zarabiać na krótkoterminowym wynajmie klientom biznesowym - powiedział Chojecki.
"Gazeta Wyborcza" zapytała go z kolei o etykę biznesu, jakim jest najem krótkoterminowy. Przedsiębiorcom wynajmującym mieszkania na doby zarzuca się często, że ich interesy wpływają na wzrost cen nieruchomości i zmuszają mieszkańców miast, aby przenosili się z centrum na obrzeża, ponieważ nie stać ich na wynajem.
- Ciężko mi się odnieść do etyki biznesu. Wiem, że w niektórych miastach jest to ograniczane w ten sposób, że mieszkania mogą być wynajmowane na krótki termin tylko przez kilka miesięcy w roku. Taki podjąłem model biznesowy i tego chciałbym się trzymać. Wydaje mi się, że nie robię nic złego. Przy mojej skali nie wpływa to też w żaden sposób na ceny mieszkań w Warszawie - powiedział 30-latek.